|
|
Autor |
Wiadomość |
Francesca Northwolf
My zabijamy czas, a on zabija nas
Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 13:11, 18 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z: Plaża Bursztynowa
Kobieta przelatywała nad ogrodem. Osiągnęła niesamowitą prędkość na smoku, a wiatr zaczynał ją bez skutku szarpać. Zaraz, zaraz... Ułożenie szkoły, ogrodów, dziedzińców, polan, wzgórz, wieży, kształt szkoły... To... To... Jest jakiś znak! Jakieś znaczenie... Hmm... Czy ja o czymś nie wiem? W sumie nic dziwnego. Cholera...
-Volantesku!-krzyknęła zdrobniale do smoka-Lecimy do Ciemnego Lasu!
Do : Ciemny Las
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 17:38, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z jadalni.
Tabitha udała się najpierw do miejsca, w którym jeszcze nie była. Targając miotłę, grabie i zwitek worków na śmieci dotarła do ogrodu, by odrobić swój szlaban. Gdzieś po drugiej stronie zamku, unosiła się różowo - pomarańczowa łuna światła.
Pewnie ktoś ćwiczy zaklęcia, albo za bardzo skupił się na zadaniu z czarnej magii. - zachichotała.
Rozglądając się po ogrodzie zwróciła uwagę na niesamowicie zadbany trawnik, jakby przycięty "od linijki".
Chwilę wpatrywała się w piękną, starą latarnię.
Jest w niej coś magicznego.
Mało myśląc, zabrała się za sprzątanie papierków z trawy. Później w ruch poszła miotła i ścierka, by odświeżyć ławki.
Po wszystkim przysiadła na jednej z nich, by trochę odpocząć.
Nie było tak źle. Oby kolejne miejsca były tak zadbane, jak to. - pocieszała się w duchu.
Parę minut później ruszyła w stronę kolejnego zadania.
Do ogrodu pamięci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I
Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Paryż, Francja Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 0:09, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z: Pokój kominkowy
- Jeśli nie odpowiadają Ci ludzie, to wystarczy powiedzieć. Ja to zrozumiem. - włożyła dłonie w kieszenie spodni i lekko zgarbiona szła przed siebie.
Podmuch chłodnego wiatru ułożył płomienne włosy w lekkim nieładzie. Dziewczyna ze spuszczoną głową wybrała najbardziej oddaloną ławkę. Ścisnęła blade usta i zmrużyła zielone oczy; nie chciała tej rozmowy.
Dobrze wiesz, że Ayano to tylko wymówka. Bardzo dobrze.
Zamknij się. A co miałam mu powiedzieć? Dowie się po fakcie.
Usiadła na zniszczonej, drewnianej ławce, przywołując gestem chłopaka, który cały czas podążał jej krokiem.
Odpięła od paska drobny nożyk, a następnie zaczęła się nim bawić, chcąc odwrócić swoją uwagę.
- Wczoraj. Jak zabrał mnie Mike's. Poszłam do pielęgniarki. Wiesz czemu? - Kal przełknęła ślinę.
Pewnie, że nie wie? Bo skąd?
- Pamiętasz, raz jak przyszedłeś do mnie, to były tam trzy Azjatki: dwie to moje współlokatorki, jedna taka różowowłosa. Nazywa się... Znaczy, Nazywała. - w tym momencie przerwała na chwilę. - Ayano Hayasaka. No. I ona nie żyje. Ktoś, lub coś ją zamordowało.
Opowiadała przyjacielowi wszystkie szczegóły dalej bawiąc się drobną bronią.
- Lawrence odprawiał wczoraj na niej egzorcyzmy, a ja byłam mu potrzebna.
Spuściła z siebie powietrze, wzdychając przy tym ciężko.
Dobra, teraz następna informacja. Chociaż to bardziej pytanie dla niego.
Szybkim ruchem zamknęła nóż, kalecząc się przy tym w kciuk. Wytarła krew , zakrywając ranę rękawem bluzki.
- Teraz bardziej pytanie dla Ciebie. Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Zrozumiem.
I teraz się zacznie... Kal albo wszystko zniszczysz, albo naprawisz.
Nie poprawiasz mi humoru, wiesz?
Od tego jestem.
- Kim dla Ciebie jestem? Kim? - powiedziała szeptem, jakby bała się, że ktokolwiek inny usłyszy. Skupiła przenikliwy wzrok na oczach Tate'a.
Szczerze, proszę. Szczerze.
Ostatnio zmieniony przez Kaladria Zidaya dnia Śro 0:11, 28 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Śro 8:53, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
- Jeśli nie odpowiadają Ci ludzie, to wystarczy powiedzieć. Ja to zrozumiem. - Uśmiechnął się pod nosem idąc za Kaladrią. Zatrzymali się przy jednej z ławek, na której później usiedli. Wlepił swoje ciekawe oczy w dziewczynę bawiącą się małym nożykiem.
- Pamiętasz, raz jak przyszedłeś do mnie, to były tam trzy Azjatki: dwie to moje współlokatorki, jedna taka różowowłosa. Nazywa się... Znaczy, Nazywała. - Uśmiech momentalnie zszedł mu z twarzy.
- Ayano Hayasaka. No. I ona nie żyje. Ktoś, lub coś ją zamordowało. - Och. Więc to dlatego kazali nam siedzieć w pokojach, bo ona... To chore. Ale nie masz nic przeciwko temu, że w szkole jest jakiś 'morderca', co? Ale to chore.
-Lawrence odprawiał wczoraj na niej egzorcyzmy, a ja byłam mu potrzebna. - To też chore. Westchnął rozglądając się dookoła, a następnie skierował swój wzrok na dziewczynę. Cisza.
- Teraz bardziej pytanie dla Ciebie. Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Zrozumiem. - Przechylił lekko głowę patrząc na nią zdezorientowany. O co chodzi? Nie lubię pytań.
- Kim dla Ciebie jestem? Kim? - W sumie to tego się nie spodziewałem.
- Jesteś... - Przyjrzał się uważnie dziewczynie.
- Jesteś kimś na kim mi zależy. - Uśmiechnął się ciepło w jej stronę, wystukując chaotyczny rytm palcem o ławkę, na której siedzieli.
Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Śro 16:29, 28 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I
Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Paryż, Francja Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 17:07, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
- Jesteś kimś na kim mi zależy.
Na kim mi zależy. No tak, można to różnie zinterpretować.
- Ach, rozumiem.
Nie, nie rozumiem. Nie rozumiem po co to wszystko. Nie rozumiem po co zadałam te pytanie.
Podciągnęła się z ławki i spojrzała na chłopaka.
No nic tu po mnie.
-Wybacz. Muszę iść. - ścisnęła palce i odwróciła głowę.
[i] Wróżbiarstwo. Lawrence. Idę.
Do: Sala wróżbiarstwa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Śro 18:06, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
- Ach, rozumiem. - Popatrzył na nią smutno. No chyba właśnie nie. Po chwili dziewczyna wstała z ławki i spojrzała na gmach szkoły.
-Wybacz. Muszę iść. - Spojrzał na nią zdezorientowanym wzrokiem. Ale.... ale nie. Nigdzie nie idziesz. Patrzył zmęczonym wzrokiem jak jej postać niknęła w oddali, kierując się w stronę budynku.
Zostałeś sam, a to wszystko Twoja wina. Westchnął wsadzając zmarznięte dłonie do kieszeni spodni. Znów wszystko zepsułeś.
Wstał z ławki i sam również podążył jedną ze ścieżek, prowadzących do szkoły.
Do: Pokój 13
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 1:42, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu Jonathana.
Tabitha wbiegła do ogrodu, ledwie łapiąc powietrze.
Upadła na trawę.
Co za...
- BOŻEEEE!!
Jedną ręką podpierała się o ziemię, a drugą zaciskała na piersi.
Płakała.
- Za co to wszystko?
Jej oczom ukazały się sceny z przeszłości.
Dom, Sara, Garry i... Samuel. Jego nienawidziła najbardziej.
- Przez ciebie nie mogę normalnie żyć! Ja tak dalej nie chcę! Nie mogę tak żyć! - zanosiła się płaczem, a jej krzyki były już nie cichym, ale głośnym wołaniem o pomoc.
- Zabieracie mi każdą dobrą chwilę! Całe to nowe życie jest jednym wielkim koszmarem!
Jej żal wyrażało każde słowo i każdy gest.
- Ile łez jeszcze przez was wyleję? NO ILE??!!
Nie wiadomo ile trwały jej krzyki i płacz. W pewnym momencie po prostu ucichła. Siedziała z zapuchniętymi oczami, patrząc się w przestrzeń.
Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Pią 17:23, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 18:55, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z: gabinet Noah
Kiedy tylko przekroczył granicę ogrodu, wyczuł w pobliżu czyjąś obecność. Znajomą obecność. Przeszedł przez idealnie przystrzyżony, soczyście zielony trawnik, rozglądając się dookoła. Na środku placyku stała stara, przerdzewiała latarnia, tak niepasująca do otoczenia i rzucająca się w oczy, że mężczyzna początkowo nie zauważył drobnej, skulonej postaci, klęczącej na gołej ziemi.
Tabitha miała czerwone, zapuchnięte oczy, którymi wpatrywała się tępo w przestrzeń przed sobą. Nie widziała go i przez chwilę Noah miał ochotę po prostu zawrócić. Dosyć miał dramatów jak na kilka dni. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że coś ciągnęło go do tej dziewczyny. Mało tego. Chociaż nie chciał się za nic przyznać do tego przed samym sobą, czuł się dobrze w jej towarzystwie. Dlatego zanim zdążył wyperswadować sobie ten pomysł, pochylał się nad nią, spoglądając ze zmartwieniem na jej zapłakaną twarz.
- Tabitha? - szepnął cicho, wiedząc, że i tak go usłyszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 19:07, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Słyszała, że ktoś się zbliża, ale nie była wstanie otrząsnąć się z tego, w czym teraz tkwiła.
Otchłań. Otchłań rozpaczy.
Mężczyzna zbliżył twarz do jej buzi. Dopiero wtedy zauważyła kto to jest.
Cichy, ciepły szept i piękne, błękitne oczy. Właśnie to zwróciło jej uwagę.
Wyciągnęła dłoń, kładąc ją na policzku pana Blacka.
Przyszedłeś. Ciepły i delikatny... - spojrzała na mężczyznę nadal nieobecnym wzrokiem.
- Aniele....
Tabitha widziała, że to Noah przed nią stoi, ale nie potrafiła wyjść z tego "bagna", w którym teraz siedziała.
Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Pią 19:13, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 19:18, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Nim Noah zdążył zareagować, poczuł chłodną dłoń dziewczyny na policzku. Instynktownie położył na niej własną, znacznie cieplejszą. W jednej krótkiej chwili zapomniał, po co właściwie tu przyszedł. Dziewczyna skierowała na niego swój nieobecny wzrok.
- Aniele... - szepnęła, tak cicho, że nie był do końca pewien, czy naprawdę to powiedziała, czy może tylko sobie to wyobraził.
Jeśli Abigail cię teraz zobaczy, możesz pakować walizki. Na własny pogrzeb.
Przykucnął na piętach, tak że ich twarze znalazły się na równym poziomie. Zanim zdążył zastanowić się nad tym, co robi, chwycił delikatnie wolną dłonią podbródek uczennicy i obrócił go w swoją stronę, zmuszając ją jednocześnie, żeby skupiła na nim wzrok.
- Powiesz mi, co się stało? - zapytał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 19:28, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Poczuła jego ciepły dotyk na swojej dłoni.
Jakiś impuls dotarł do jej wnętrza.
Dotknął jej twarzy i odwrócił w swoją stronę.
Kolejny impuls. Zamrugała szybko chcąc w końcu wrócić do "świata żywych".
Zobaczyła w oczach mężczyzny swoje własne odbicie.
Jestem.
Jej spojrzenie nabrało głębi i wyrazu.
Co się stało? On pyta, co się dzieje...
Jej serce zabiło mocniej. Zaczęła analizować cała sytuację, to jak muszą teraz wyglądać. Razem.
On jest nauczycielem, Tab! - coś krzyczało w jej wnętrzu, ale ona sama nie mogła zareagować. Może nie chciała zareagować...
- Jesteś blisko, a ja chciałabym powiedzieć ci wszystko... - wyszeptała.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 19:40, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Patrzył, jak powoli wraca do świata żywych. Zdrowy rozsądek krzyczał, żeby zostawił ją w spokoju i zajął się własnymi sprawami, ale kazał mu się przymknąć, po czym wepchnął go w najdalszy kąt umysłu, zatrzaskując szczelnie drzwi. Następnie usiadł na trawie obok dziewczyny. Przypomniał sobie o liście, o tym, jak ją potraktował, kiedy ostatnio przyszła do jego gabinetu. Na myśl o tym poczuł nieprzyjemny ucisk gdzieś w okolicach żołądka. Był jej coś winien.
Noah Black ma wyrzuty sumienia. Pięknie.
Zanim zdążył powstrzymać kolejny niemądry odruch, znów sięgnął ręką do jej twarzy, delikatnie odgarniając z oczu luźny kosmyk włosów i zakładając go za ucho.
- Mam sporo czasu, możemy porozmawiać.
Ostatnio zmieniony przez Noah Black dnia Pią 19:41, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 20:03, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Każde jego słowo muskało jej uczy, a każdy dotyk skórę.
Czuła się bezpieczna i wiedziała, że on na prawdę jej słucha.
To była jej jedyna szansa, by móc wyrzucić z siebie cały żal.
- To będzie na prawdę długa historia. - powiedziała do mężczyzny.
Ten skwitował to delikatnym skinieniem głowy i uśmiechem.
Wzięła dłoń z jego twarzy, ale nie pozwoliła by cofnął swoją.
Złapała go za rękę i patrząc mu w oczy zaczęła swoją opowieść.
- Moje pierwsze wspomnienie pochodzi z domu dziecka. Nie wiem, co było wcześniej. Dorastałam w miejscu, gdzie rację miały prawa dżungli. Wygrywał ten, kto był silniejszy. Ja byłam za dobra, jak to mówiła Sara. Za bardzo chciałam pomóc. Co niestety obróciło się przeciwko mnie. Mieszkałam z dwójką chłopaków. Pewnie zdziwisz się, jak ci powiem, że nie mieliśmy podziału na płeć. Tam wychowankowie ustalali reguły. Ja byłam im na rękę. W dzieciństwie mieli na kim się wyżywać i komu rozkazywać. A co ja mogłam zrobić? Za jakikolwiek sprzeciw moje rzeczy lądowały w piecu, zabierali mi obiad. Kary ewoluowały z wiekiem. Pewnego dnia, w urodziny Samuela... - Tabitha mocniej zacisnęła dłoń profesora - Upiekłam mu tort. Jednak zniszczyły go dzieciaki. Jemu to jednak było na rękę. Wziął sobie inny "prezent".
Dziewczyna zrobiła pauzę, by wziąć kilka głębszych wdechów. Nie chciała płakać. Twardo patrzyła nauczycielowi prosto w oczy.
- Krzyki na nic się zdały. Ani wtedy, ani później. Dyrektorka była głucha na wołania o pomoc. Kiedy przyszłam do niej w rozdartej sukience, ona stwierdziła, że na pewno go sprowokowałam. Jedynie Sara próbowała o mnie walczyć. Ale któregoś dnia, "przypadkiem" złamała nogę. Nikt nie mówił głośno, kto jej to zrobił, ale wszystko było jasne. Później Samuel zaczął dzielić się z Garrym swoja przytulanka. Każdej nocy spałam w innym łóżku. Ja nie chciałam. Uwierz mi! Broniłam Sary. Grozili, że ją skrzywdzą. A teraz? Teraz ona nie żyje. Podobno to była bójka. Ale jeśli oni to zrobili, to... boje się przez co musiała przejść. - jej głos się załamał, chociaż każde słowo było wypowiadane ledwo słyszalnym szeptem.
- Teraz już wiesz, dlaczego chcę pozbyć się wspomnień. Moje serce nie wytrzymuje tego wszystkiego. Sama nie potrafię nad sobą zapanować...
Patrzyła na nauczyciela. Jego twarz była pełna spokoju. Przynosiła wielkie ukojenie.
Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Pią 20:07, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 20:48, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Każde słowo, które wypowiadała Tabitha, przywoływało lawinę wspomnień. Miał wrażenie, że jego głowa za chwilę eksploduje, wypełniona mieszaniną emocji dziewczyny i jego własnych. W pewnym momencie nie potrafił już odróżnić, czyje były czyje.
Przez cały czas ściskała z całej siły jego dłoń, zapewne nie zdając sobie z tego sprawy. Był pewien, że zostawiła na niej półokrągłe ślady paznokci, ale nie dbał o to. Wpatrywał się w jej twarz, przepełnione bólem oczy. Wyglądało na to, że od dawna chciała wyrzucić z siebie to wszystko.
Wiedział, że nie przesadzała. Wychowując się w publicznym domu dziecka, nieraz był świadkiem tego, co jego 'koledzy' robili z dziewczynami, które nie potrafiły same się obronić. On sam nigdy nie brał w takich 'zabawach' udziału, przez co niejednokrotnie musiał szukać swoich rzeczy po całym budynku, wyciągać ubrania z koszy na śmieci, czy uważnie przeszukiwać posiłki, w obawie przed tym, co mogą zawierać. Jeśli nauczył się czegokolwiek przebywając tam, to tego, że okrucieństwo wychowanków domu dziecka często nie zna granic. Co do Sary, nie miał najmniejszych wątpliwości, że jej śmierć nie była przypadkowa. Nie miał zamiaru jednak dzielić się tą informacją z dziewczyną. Zresztą... zapewne w głębi ducha sama zdawała sobie z tego sprawę.
Kiedy skończyła mówić, przez chwilę milczeli oboje. Noah szukał odpowiednich słów, aby ją pocieszyć, ale takowe nie istniały. Spuścił na chwilę wzrok na ich złączone dłonie. Znów musiał pohamować nagłą chęć ucieczki. Czy nie to zawsze robił w takich sytuacjach? Odcinał się? Udawał, że ma gdzieś?
Och, przymknij się.
- Nigdy nie poznałem swoich rodziców - zaczął cicho, tak by tylko Tabitha mogła go usłyszeć, jednocześnie bezwiednie rysując kciukiem delikatne kółeczka na jej nadgarstku. - Pracownicy opieki społecznej znaleźli mnie na progu domu dziecka. Nie wiem, czy moja matka była prostytutką, czy wystraszoną nastolatką, w każdym razie musiała mnie porządnie nienawidzić, skoro przyniosła mnie w tamto miejsce. Już lepiej by zrobiła, gdyby... - urwał, po czym potrząsnął lekko głową. Dziwił się, jak po tylu latach wspomnienia mogą nadal być tak żywe. Podniósł wzrok, zerkając na dziewczynę. Słuchała go uważnie. Dlaczego? Przecież go nie znała. On też jej nie znał. To wszystko było takie... niezrozumiałe. Przez ponad sto lat życia spotkał dwie osoby, którym był w stanie opowiedzieć o sobie cokolwiek ponad to, czego domyśliły się same. Kim była ta dziewczyna?
- Nigdy nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka z dzieciakami z ośrodka. Zresztą, nie chciałem. Nie bawiły mnie ich żarty, więc szybko stałem się ich ofiarą. Jedyne czego chciałem, najbardziej na świecie, to wyrwać się stamtąd. - Złapał się na tym, że coraz mocniej ściskał rękę Tabithy. Nie chcąc jej skrzywdzić, zmusił się do rozluźnienia uścisku. - Udało się, ale... Chyba wygląda na to, że z natury ściągam na siebie kłopoty. Ale nie wydaje mi się, żebyś chciała o tym słuchać. To długa historia. Dłuższa niż myślisz. - Znów na nią spojrzał. Czego szukał? Zrozumienia?
Ona ma swoje problemy, idioto.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 21:31, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Co on sobie teraz pomyśli? - to była pierwsza myśl, jaka przeleciała przez jej głowę.
Nie jest zły. Nie uciekł. Słuchał. Tego właśnie chciałam... Tego, by ktoś posłuchał mnie, a nie osoby, którą jestem na co dzień.
Poczuła, jak delikatnie głaszcze jej dłoń.
Wtedy zaczął swoją historię...
To nie możliwe. Nie możliwe, żeby przeżywał to, co ja.
Słuchała go uważnie, chłonąc każde jego słowo.
Poczuła ucisk na dłoni. Teraz on potrzebował wsparcia.
Skończył mówić, ale Tabitha siedziała chwilę jak zaklęta.
Co powinnam teraz zrobić? Ta cała sytuacja... - wszystkie obawy szybko zniknęły.
Byli dwójką ludzi, która od wielu lat szukała pomocy i uwagi. Teraz znaleźli się tu razem. Mogli razem przez to przejść.
- Wysłuchałeś mnie. To wiele dla mnie znaczy. Wiem, że każdy potrzebuje kogoś, z kim może porozmawiać. Jeśli uważasz, że zasługuję na to, by móc się ze mną podzielić swoja historią... to będę tu siedziała tak długo, jak będziesz tego potrzebował.
Zastanów się nad tym, co robisz! - podpowiadało jej sumienie. Ona jednak nie chciała go słuchać.
Dłoń, którą ściskała do tej pory, położyła sobie na sercu.
Mężczyzna delikatnie się odsunął, ona jednak nie pozwoliła mu się cofnąć.
- To serce od wielu lat skrywa dręczące je sekrety. Dzięki tobie, dzisiaj będzie spało spokojnie.
Nie wiedziała co robi i jak powinna się zachować. Robiła, co czuła, że powinna zrobić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|