|
|
Autor |
Wiadomość |
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Czw 20:03, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Nie mówią? To dlaczego karp zawsze robił taką zdziwioną minę i patrzył się na mnie? A ja myślałam, że jemu coś w gardle stanęło. Jakaś ość, czy coś? - chłopak roześmiał się na słowa dziewczyny. Ponownie usiadł na swoim fotelu, odwracając się w jej stronę.
- Wybacz... Ja się po prostu nie mogę doczekać tych świąt. Nie wiem, czy są sztuczne. To chyba zależy od ludzi, z jakimi się je spędza. Mnie na przykład będzie miło, móc życzyć ci wszystkiego dobrego. Z resztą... wydaje mi się, że w świetle aktualnych zdarzeń, wspólna Wigilia, będzie miłą odmianą.
- Będzie miłą odmianą, dopóki ludzie się nie pozabijają. - Mruknął cicho przecierając dłonią oczy. No co? Wszystko może się zdarzyć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Czw 20:09, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Czemu jesteś takim pesymistą?
Patrzyła na niego, próbując rozszyfrować, o czym teraz myśli.
Odwróciła się, siadając na wprost niego. Bez zastanowienia wzięła jego dłoń, chowając ja w swoich rękach. Tate szybko spojrzał na to, co ona robi. Wtedy dopiero uświadomiła sobie swój ruch.
A może on sobie tego nie życzy? - nie cofnął jednak ręki.
- Nie możesz wszystkiego poddawać pod wątpliwość. Kiedyś ktoś powiedział mi, że pozytywne myślenie zmienia ludzi i zdarzenia. Myślę, że miał rację. - uśmiechnęła się do niego, a w jej oczach widać było coś na kształt troski.
Uwierz w siebie i w to, że życie ma sens... - błagała w myślach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Czw 20:21, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Spojrzał uważnie na poczynania dziewczyny, czując na swojej ręce dotyk jej dłoni Zmrużył lekko oczy, ale nic nie powiedział. Oparł tylko głowę o oparcie fotela, czekając aż Tabitha się odezwie.
- Nie możesz wszystkiego poddawać pod wątpliwość. Kiedyś ktoś powiedział mi, że pozytywne myślenie zmienia ludzi i zdarzenia. Myślę, że miał rację. - Uśmiechnął się sarkastycznie, lekko pochylając się w stronę dziewczyny.
- Pozytywne myślenie jest złe. - Spojrzał jej w oczy. - Daje ludziom złudne nadzieje, a później je odbiera. Ludzie są za pewni siebie. Myślą, że wszystko im się uda. Zapominają o tym jak bardzo nienawidzi ich życie, a później dziwią się, że sprawy wyglądają inaczej niż zakładali. - Wyprostował się znów wlepiając wzrok w ogień znajdujący się w kominku.
- Lepiej od razu zakładać tą gorszą opcje. - Wyciągnął swoją rękę spod dłoni dziewczyny i schował do kieszeni spodni. Uśmiechnął się miło w jej stronę. To nic takiego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Czw 20:32, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przestraszyła się jego słów.
Obserwowała go swoimi czarnymi oczami, w których bez problemu mógł zobaczyć swoje odbicie. Chłonęła każde słowo. Każde z osobna, było jak szpilka, wbijane w jej ciało.
Nie możesz...
Zabrał swoją dłoń. Ona siedziała chwilę w bezruchu, analizując jego wypowiedź.
Wstała i spojrzała na niego z góry.
- Nie masz prawa odbierać ludziom ich nadziei. - powiedziała cicho, a jej oczy zabłyszczały. Odwróciła się, by odejść, ale nie zrobiła kroku.
- Gdyby nie nadzieja, już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. - na dywan kapnęła łza.
Tabi, zacisnęła swoje drobne dłonie w pięści i ruszyła w stronę drzwi.
Nie wiem, jak do ciebie dotrzeć Tate... ale nie możesz zabierać ludziom ostatniej rzeczy, jaka im zostaje...
Wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi.
Do pokoju 6.
Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Czw 20:36, 20 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Czw 21:07, 20 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Siedział patrząc na dziewczynę, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Im dłużej trwali w ciszy, tym bardziej z jego twarzy znikał uśmiech. Przeanalizował w myślach swoją wypowiedź. Coś nie tak? Przecież tak właśnie jest. Spojrzał zdezorientowany na Tabithe, która teraz wstała z fotela, stojąc przed chłopakiem. Blondyn zacisnął lekko ręce, zdenerwowany obserwując dziewczynę.
- Nie masz prawa odbierać ludziom ich nadziei. - Uchylił lekko wargi żeby coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.
- Gdyby nie nadzieja, już dawno nie byłoby mnie na tym świecie. - Spojrzał na nią zauważając mokry ślad na policzkach. Jeszcze bardziej się spiął. Nie chciałem, żebyś płakała.
Po chwili dziewczyna wyszła z pokoju, zostawiając chłopaka samego. Nie będziesz za nią szedł Chłopak z siłą uderzył o oparcie fotela, nie wiedząc co ma zrobić. Wszystko zepsułem. Nie zepsułeś.
-Zepsułem! Zamknij się i siedź cicho! - Krzyknął w ogóle nie kontrolując swojego zachowania. Nie krzycz na mnie! Lekko zwinął się w kłębek czując pulsujący ból z tyłu głowy. Ci wszyscy ludzie robią Ci pranie mózgu, baranie. Musisz na siebie uważać, bo też skończysz jak.... jak jej było na imię.
-Nie mów.... - Kaladria. Obraz przed oczami chłopaka lekko pociemniał. "nie masz prawa odbierać ludziom ich nadziei" No to proszę. Masz swoją. Lekko westchnął próbując się opanować, co nie należało do najprostszych rzeczy. Nie wiedział jak długo siedział w bezruchu na fotelu, ale jak widać wystarczająco na tyle by chociaż w półprzytomnym stanie wrócić do swojego pokoju.
Do: Pokój 44
Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Czw 21:08, 20 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Pią 16:07, 21 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z sali muzycznej
Podeszła do jednego z foteli i rozsiadła się wygodnie. Po chwili podwinęła kolana pod brodę, kołysząc się w przód i w tył. Oparła głowę na podłokietniku i przymknęła zaczerwienione powieki. Chcę to wszystko cofnąć. Odwrócić. Nigdy nie spojrzałabym na innego gdybym wiedziała, jak to się skończy. Kocham go. Tylko kto mi teraz w cokolwiek uwierzy? Popełniłam za dużo błędów. Zrobiłam zbyt dużo głupich rzeczy. Powoli odpłynęła w pełen koszmarów sen. Nie trwał długo, zaledwie kilka godzin, a dziewczyna była naprawdę przemęczona. Czuła w mięśniach przedwczorajszy wysiłek. Umysł raz po raz, na jawie i w podświadomości odtwarzał wtargnięcie Rose do pokoju. Krzyk. Krew. Krew. Strach. Ból. Miała dosyć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 17:16, 21 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z VI lekcji czarnej magii
Była tak skupiona na muzyce, że kilkakrotnie pomyliła korytarze. W rezultacie droga do kominkowego zajęła jej dużo więcej czasu, niż zwykle. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Skończyła się jej ulubiona solówka gitarowa i rozejrzała się po pokoju. Dostrzegła siedzącą na fotelu szatynkę.
- Och.
Była zapłakana i raczej rozbita. Czyli chyba rozmawiała z Mikes'em. Stan dziewczyny naruszył podstawy muru obronnego, który zaczęła budować wokół siebie Liz. Nie pozwoliła sobie jednak na okazanie uczuć.
- Przepraszam.
Ruda odwróciła się i wyszła z pokoju.
Do jadalni
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Pią 17:36, 21 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Och. Przepraszam - usłyszała za sobą znajomy głos Lizzie. Odwróciła się, żeby ją zatrzymać, krzyknąć, żeby jej nie zostawiała, że traci wszystkich bliskich. Że praktycznie nie ma nawet teraz do kogo się odezwać, ale ruda już zaczęła wycofywać się w kierunku drzwi.
- Liz, czekaj... - powiedziała, nawet nie łudząc się, że przyjaciółka ją usłyszy. Zacisnęła pięści, wbijając paznokcie w jeszcze świeże skaleczenia. Mówią: prześpij się z problemem. Anne jakoś to nie pomogło. Śniła jej się krew, Mikey wrzeszczący, żeby zostawiła go raz na zawsze w spokoju i zimne oczy Lizzie. A potem mama, prosząca, żeby uciekała, żeby nie dała się zabić. Żeby wróciła do domu. Może to rzeczywiście było jakieś rozwiązanie? Wyjazd do Londynu wydawał jej się jednak tak surrealistycznym i głupim pomysłem, że bała się nawet go rozważać. Nic jej tam nie trzymało. Chociaż jeśli i tu najbliżsi odgrodzą się od niej murem, chyba nie będzie miała wyboru. Normalne życie... Jakże odległe wydawało się teraz szatynce. Świat bez magii i wszystkich dziwnych lekcji, bez sypialni na szczycie wieży i wielkich, zawsze czystych okien. Z jej oczu wypłynęły kolejne łzy. Otarła je rękawem bluzy, czując słaby zapach okularnika, powodujący nagłe ukłucie w sercu. Sięgnęła po książkę z półki, jednak nie dała rady się skupić. Litery pływały jej przed oczami. Wyjęła z torebki rogalika i zjadła na siłę. Musiała dostarczyć sobie chociaż minimalną ilość kalorii. Nie chciała przecież się wykończyć. Ani przez moment nie pomyślała o samobójstwie. Nigdy w swoim niespełna siedemnastoletnim życiu. Kochała je, choć miała do niego także ogromny żal. Nawet większy niż do siebie samej. Zapowiadają się piękne święta. I cudowne, spędzone w gronie przyjaciół urodziny, prawda Anne? - skomentował złośliwy głosik w jej głowie. Przygładziła włosy i wpatrzyła się w ogień, zapadając się coraz głębiej w otchłań smutku. Płomienie tańczyły przed jej mokrymi od słonych kropel oczami, ale ciepło kominka nie było w stanie rozgrzać jej popękanego na kawałki serca. Może gdybym zniknęła z jego życia, byłoby mu łatwiej? Londyn nie jest aż taki zły. Mama przyjmie mnie z powrotem. Ale co dalej? Miała dosyć swojego zachowania. Czyny za często wyprzedzały myśli, komplikując jej życie. Dramatyzujesz. Jak zwykle. Widzisz wszystko w czarnych barwach. Widzę, bo takie jest od dwóch dni. Ratuję niedoszłą zabójczynię żeby potem zdradzać najdroższą mi osobę. Wyjechać czy zostać? To go or to stay? That is the question. Tak, przerabiaj Szekspira. Oj, zamknij się wreszcie...
***
Wstała i przeciągnęła się. Otarła twarz i przygładziła włosy, starając się doprowadzić do względnego porządku. Zdjęła z oparcia fotela torbę i ruszyła do wyjścia, przesuwając palcami po zakurzonych półkach. Nie wiedziała, dokąd się wybierała. Przed siebie. Byle dalej od własnych myśli.
Do spiżarni
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Pią 20:22, 21 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alexander McCrass
Początkujący
Dołączył: 22 Lis 2012
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Liverpool/Londyn Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 18:24, 05 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Z jadalni
Usiadł razem z Anne w fotelach, które były najbliżej kominka. Może to nie był najlepszy pomysł. Tutaj zawsze siadał Lawrence. Spojrzał na Anne, pijącą kawę z kubka.Szkoda, że nie wziąłem swojego kakaa. Ogień ogrzewał jego zmarznięte ciało, dając coraz to więcej otuchy. Nie był tu już długi czas i zatęsknił za wypełnionym ciepłem pokojem kominkowym. Ponure milczenie dawało o sobie znaku w samopoczuciu obojga. Alexander nie chciał tworzyć między nimi napięcia, więc zaczął się zastanawiać na jaki temat mogliby razem porozmawiać. Może powinienem z nią porozmawiać o jej ojcu. W końcu to był... ciekawy człowiek. Nie! Jeszcze gorzej się poczuje, gdy o nim jej przypomnę. Przetarł ze zdenerwowania palcem po pobliskim stoliku. Czysty. Wstał z wygodnego fotela.
- Chyba już pójdę. Poszukam walizki i mojego pokoju. - Mówiąc kierował się ku wyjściu na korytarz.
Tylko gdzie ona jest. Ach, zostawiłem ją u pielęgniarki.
Do gabinetu pielęgniarki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 19:49, 05 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Z jadalni
Siedziała wpatrzona w ogień, popijając (trzecią tego dnia, a przecież nie minęło nawet południe) kawę z kubka. Milczenie stawało się krępujące. Anne nie chciała poruszać drażliwych tematów i ciągle próbowała odegnać z głowy dręczące obrazy, ale ciągle jej się to nie udawało. Już miała otworzyć usta, żeby się odezwać, ale Alex ją uprzedził. Chciał wyjść. Spojrzała na niego błagalnie. Nie zostawiaj mnie, nie chcę być sama, boję się. Potrzebuję przyjaciela. Ale te słowa nie wydobyły się z jej ust. Nie miała zamiaru tym razem postąpić jak egoistka.
- Do zobaczenia później - powiedziała, nawet nie siląc się na uśmiech. Nie wiedziała, czy zauważył prośbę w jej oczach. Pożegnał się i wyszedł z pokoju, zostawiając Anne w towarzystwie zaledwie kilku innych uczniów. Zgniotła kubek i także wstała z fotela. Zrobiła przy tym trochę za dużo hałasu i kilka głów odwróciło się w jej stronę. Spłonęła rumieńcem i jak najszybciej skierowała się do drzwi. Zawahała się po czym nacisnęła klamkę i wyszła na korytarz, czując przenikliwy chłód. Nie zabrała swetra z pokoju.
Do gabinetu Quinn
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Sob 19:52, 05 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 1:05, 06 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Z czytelni czarnomagicznej.
Paul przyprowadził Tabithę do pokoju kominkowego.
Lubię to miejsce. Tu jest ciepło i przytulnie.
Usiadła na swoim ulubionym fotelu, stojącym najbliżej kominka. Chłopak usiadł obok niej.
Chwilę patrzyli w milczeniu na płomienie tańczące w kominku.
Tabi usiadła na fotelu po turecku i rozchyliła swoją bluzkę, dokładnie badając centymetr po centymetrze swoją bliznę.
- Boję się, że ona tego nie zaakceptuje. - powiedziała, nie patrząc na przyjaciela.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Paul Devoux
Początkujący
Dołączył: 26 Lis 2012
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Calvi, Francja Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 1:55, 06 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Z: Czytelnia czarnomagiczna
Wszedł, prowadząc dziewczynę za rękę do pomieszczenia. Pokój jak zawsze nagrzany ciepłem z kominka dawał ukojenie zszarganym zmysłom. Tab usiadła nieopodal ognia i bezproblemowo rozsunęła bluzkę, badając palcami głęboką bliznę.
- Boję się, że ona tego nie zaakceptuje.
- Czego? Tego, że żyje? Tego, że teraz może cieszyć się życiem, czy miłością? No wybacz, ale jeśli będzie miała jakiekolwiek pretensje, to co najwyżej do samej siebie. - burknął pod nosem, zamykając palce w drobnym koszyczku.
Paul położył się na kanapie pod ścianą, zasłaniając dłonią zmęczone oczy. Dopiero teraz poczuł mocne pulsowanie rany, czy obrzmiałej kości policzkowej.
- Czemu to tak cholernie boli? - syknął sam do siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 2:16, 06 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Pewnie masz rację... Ale ... - westchnęła, nie komentując słów przyjaciela.
Chłopak położył się na kanapie, sycząc z bólu, kiedy dotknął swojego policzka.
Ten jęk i jego słowa, wyrwały Tabi z zamyślenia.
Podeszła do niego i usiadła na skraju sofy.
Biorąc wodę ze szklanki zapytała:
- Możesz zamienić to w lód?
Dziewczyna przechyliła szklankę, a jej zawartość zmieniła się w kostki lodu. Wyciągnęła chusteczkę z torebki, zapominając o tym, że jest kompletnie zakrwawiona. Szybko schowała ją z powrotem. Szarpnęła za rękaw w swojej bluzce urywając go zwinnym ruchem. Wsunęła w niego kostki lodu i przyłożyła je do twarzy Paula.
- Czy ja zawsze muszę cię ratować? - dodała poważnym tonem, ale chwilę później uśmiech zagościł na jej twarzy.
Delikatnie trzymając woreczek z lodem, drugą ręką pogładziła go po policzku.
- Wiem, że to wszystko nie jest dla ciebie łatwe... - chłopak chciał już coś powiedzieć, ale Tabi przesunęła kciuk na jego usta.
- Dziękuję za to, że zawsze, kiedy coś się dzieje, to jesteś przy mnie.
Uśmiechnęła się lekko.
Jesteś jedną z tych nielicznych osób, na których mogę zawsze polegać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Paul Devoux
Początkujący
Dołączył: 26 Lis 2012
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Calvi, Francja Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 3:22, 06 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Przeszywający ból nagle ustąpił, gdy Tabitha dotknęła pokaleczonego policzka nastolatka. Chłopak złapał ją delikatnie za dłoń, patrząc smutnymi oczyma w źrenice przyjaciółki.
- A ja nie rozumiem czemu cały czas mi pomagasz...
Lekką ręką przemienił wodę w lód, a po chwili kojący chłód opatulił ranę na kości policzkowej. Cierpienie zostało szybko złagodzone, a Paul z rozbawieniem patrzył, jak dziewczyna urywa kawałek rękawa bluzki, aby przeczyścić skaleczenie.
- Nie musisz przecież tego robić. Jestem kowalem swojego losu i zasłużyłem w pełni na ten cios.
Odwrócił wzrok, widząc pełen współczucia wyraz twarzy dziewczyny.
- Nie żebym się użalał... - wytłumaczył się gorączkowo.
Po chwili dotarły do niego podziękowania nastolatki; w pełni szczere i ciepłe. I co najważniejsze, z serca.
- To chyba nie moja, lecz losu zasługa. - mruknął cicho, cały zaczerwieniony wypowiedzią szatynki.
Ostatnio zmieniony przez Paul Devoux dnia Nie 3:23, 06 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 3:44, 06 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnęła się lekko, widząc rumieniec Paula. Ucałował jego zdrowy policzek, czując pod ustami, jaki jest ciepły.
Odsuwając się powoli, patrzyła mu cały czas w oczy.
- Nic nie dzieje się bez naszej zgody. Los przywiódł cię do szkoły. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najlepszych. A teraz? Sam widzisz, że to nie zasługa losu.
Lód już całkiem się rozpuścił. Twarz przestała krwawić. Tabi otarła mokrą buzię Devoux'a suchym kawałkiem materiału. Chłopak oparł się na swoich łokciach, zrównując się wysokością z czarodziejką.
W pewnym momencie, zatrzymała wzrok na jego oczach.
Nie rób mi tego. Nie patrz tak na mnie.
W jej brzuchu pojawiło się poznane niedawno uczucie. Zupełnie, jakby ktoś zacisnął na jej żołądku niewidzialny pas.
Nie panując nad swoimi odruchami, przysunęła się bliżej Paula. Czuła, jak jej twarz płonie.
Panuj nad sobą! Co ty wyprawiasz?! A Noah?! - pomimo wyrzutów sumienia, jej kolejny ruch został wykonany, już zupełnie bez jej zgody.
Jej usta dotknęły delikatnych warg chłopaka.
Sparaliżowana ze strachu, nie potrafiła go pocałować, ale nie mogła się też wycofać.
On mnie zabije...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|