|
|
Autor |
Wiadomość |
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:03, 24 Paź 2012 Temat postu: Pokój kominkowy |
|
|
Verona przechadzała się tam i z powrotem po pokoju kominkowym. Akurat miała dyżur w tym jakże uwielbianym przez studentów miejscu. Wesoły ogień płonął na palenisku gigantycznego kominka oświetlając cały pokój ciepłym blaskiem. Uczniowie zgromadzeni przed nim na wygodnych fotelach i pufach gawędzili beztrosko, śmiali się i żalili na tony pracy domowej oraz na nauczycieli.
Co chwila ktoś wchodził i wychodził, a ponieważ dzień był wyjątkowo mroźny, panował tłok. Młodzież pochodziła do biblioteczek, grała w szachy lub karty, rozmawiała, słuchała muzyki, a nawet rysowała coś sobie. Nowi uczniowie wciąż jeszcze rozglądali się zafascynowani po pokoju kominkowym, komentując jego atmosferę, wygląd i ozdoby.
Verona ze znużeniem spoglądała na uczniów.
Zamiast bezczynnie siedzieć mogliby tak zacząć studiować księgi, nauczyć się czegoś nowego lub zrobić cokolwiek w wolnym czasie! Ja w ich wieku już dawno nauczyłam się Kodeksu Alchemików!
Prychnęła zdegustowana. Zaraz potem musiała upomnieć dwóch chłopaków, którzy próbowali rzucać figurami do szachów w tarczę wiszącą nad kominkiem. Kominek był wykonany z rzadkiej odmiany marmuru koloru morelowego z rzeźbionymi ornamentami. Tuż nad nim wisiała tarcza z brązu, w której odbijało się całe pomieszczenie i znajdujące się w nim osoby. Tarcza miała pewną magiczną właściwość. Owszem, widoczni w niej byli ludzie, lecz tylko czarodzieje i czarownice. Miało to swoje zalety. Rozhisteryzowani nowicjusze mogli być pewni, że są czarodziejami i nie zaszła żadna pomyłka w naborze do szkoły.
Zgroza. Takie rzeczy powinno się wiedzieć już od najmłodszych lat!
Verona wróciła do przechadzania się po pokoju. Jak dyżur, to dyżur.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 10:56, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu dyrekcji
Anne, zgodnie z planem budynku wywieszonym po lewej stronie drzwi gabinetu dyrekcji, skierowała się w stronę pomieszczenia o miłej nazwie: pokój kominkowy. Jeśli kominek, to ogień, a ogień dawał ciepło. Dziewczyna była zmarznięta zarówno ciałem jak i duchem. Niepewnie weszła do środka, natal targając walizkę. Myślała, że wszystko będzie lepiej zorganizowane, ale zapomniała o tej niezbyt pozytywnej myśli, kiedy tylko otoczyło ją ciepło i atmosfera domu. Właśnie w tamtym momencie, rozsiadając się na fotelu w kącie, zdejmując kurtkę i starając się nie zwracać uwagi na zaciekawione spojrzenia innych uczniów, poczuła, że znalazła swoje miejsce. Przeczesała palcami włosy, starając się trochę przygładzić wzburzoną wiatrem fryzurę i wpatrzyła się w ogień, rozkoszując sięzapachem tego miejsca. Dawno nie było jej tak dobrze. Zmienność nastojów wcale nie jest dobrym znakiem - odezwał się cichy głosik w jej głowie, ale go zignorowała. Będzie dobrze.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Sob 13:09, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 11:50, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca szkolnego
Verona dostrzegła, że drzwi pokoju kominkowego otworzyły się. Chwilę później próg pomieszczenia przekroczyła niska dziewczyna o śnieżnobiałej cerze i brązowych włosach. Była naprawdę ładna i młoda. Czarownica pomyślała z żalem, że ona już zawsze będzie wyglądała na czterdziestolatkę, podczas gdy całe nieśmiertelne grono pedagogiczne było od wieków i na wieki zawsze młode.
Nowo przybyła trudem dźwigała walizkę, zmierzając niepewnie w stronę fotela w kącie. Chwilę później udało jej się wreszcie postawić bagaż, zdjąć kurtkę i spokojnie odpocząć w fotelu. Veronie nie uszło na uwadze, że od razu znalazła się pod ostrzałem spojrzeń.
Pomimo, że kobieta nie była zbyt towarzyska i należała raczej do osób sarkastycznych, w tej chwili coś podpowiedziało jej, żeby podeszła do tej dziewczyny i powitała ją w nowej szkole.
Co prawda nie chodziłam nigdy do szkoły, ale wyobrażam sobie, co czuje ta dziewczyna będąc tutaj sama, całkiem bez przyjaciół.
Verona jeszcze przez chwilę obserwowała młodzież w pokoju, a potem podeszła do fotela, w którym siedziała dziewczyna.
Ta, widząc zbliżającą się wyraźnie w jej stronę nauczycielkę, podniosła się szybko, zrzucając na ziemię kurtkę. Verona machnięciem ręki sprawiła, że ubranie uniosło się w powietrze i zgrabnie wylądowało na oparciu fotela.
- Witaj w nowej szkole, moja droga - zaczęła alchemiczka miłym głosem, którego nie używała już praktycznie od wieków. - Nazywam się Verona Harthengoll i uczę tutaj alchemii.
Ostatnio zmieniony przez Verona Harthengoll dnia Sob 12:55, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikey Williams
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 12:30, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Pokój 44
Mikey uchylił drzwi i zajrzał do środka. Miło, ciepło, przytulnie. Ale strasznie dużo ludzi. Jego wzrok przykuła ładna dziewczyna siedząca na fotelu w kącie pokoju. Miał już wejść do środka, kiedy przeszła niedaleko niego pani profesor, zmierzając ku dziewczynie. Przepływ powietrza zwrócił mu jasność umysłu. Chłopak lekko się zaróżowił, po czym wycofał z pokoju.
Pokój 44
Ostatnio zmieniony przez Mikey Williams dnia Sob 12:52, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 13:27, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
- Dzień dobry, pani profesor - dygnęła grzecznie trochę przestaszona dziewczyna. Ukradkiem zmierzyła nauczycielkę wzrokiem, kiedy ta jednym ruchem ręki powiesiła jej kurtkę na fotelu. Nieźle, muszę się tego nauczyć - pomyślała mimo woli. Pani Harthengoll (z trudem zrozumiała i zapamiętała to nazwisko, musiało być dosyć stare) była uprzejma, co stanowiło zupełne przeciwieństwo wicedyrektorki, z którą kilka minut wcześniej miała nieszczęście rozmawiać. Może nie wszyscy są tu niemili?
- Nazywam się Anne Moonstar. Jestem z Londynu - dodała, dostosowując się do grzecznościowego tonu. - Bardzo interesuje mnie alchemia, listownie zapisałam się już do pani na zajęcia.
Czekała na rekację kobiety, wyłamując nerwowo palce.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Sob 13:30, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 15:47, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca szkolnego
Verona z zadowoleniem patrzyła, jak Anne Moonstar grzecznie się wita i dyga. Zdecydowanie należała do osób, które potrafiłyby się odnaleźć w czasach, kiedy Verona była jeszcze młoda. Choć dziewczyna wciąż była przerażona, Verona miała tym razem duży kredyt na uprzejmość, który zamierzała wykorzystać. Z jednej strony było to do niej trochę nie podobne. W szkole uchodziła za oziębłą i groźną nauczycielkę. Nie trudno można było się na tym poznać. W czarnych oczach czarownicy nie czaiły się zbyt często dobre intencje.
- Miło mi cię poznać, Anne - odpowiedziała alchemiczka. - I oczywiście mogę powiedzieć, że jesteś już zapisana na listę uczniów. Bardzo się cieszę, że interesuje cię mój przedmiot. Według mnie, młodzież już od wczesnych lat powinna poznawać sztukę alchemii. Zapewne tego nie wiesz, ale urodziłam się w XV wieku. Już w wieku ośmiu lat uczono mnie wszystkich dziedzin magii. Ale długo by tu opowiadać. Może opowiesz coś o sobie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 15:54, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Patrzyła na ciemnowłosą czarownicę z jeszcze większym respektem, odkąd ta wyznała, że pochodzi ze średniowiecza. Miała rację z tym nazwiskiem. Było bardzo stare. Opowiedzieć coś o sobie? Jej dotychczasowe życie to czysta monotonia. Zdobyła się na blady uśmiech. Nie mogło być źle. Jak już przyznała, to jej nowy dom.
- Bardzo się cieszę, że tutaj jestem, tylko jeszcze nie za bardzo potrafię się odnaleźć, a profesor Fireness... - urwała, nie chcąc się skarżyć. Zdecydowanie nie powinna się tak otwierać, zwłaszcza, że kobiety musiały się znać. Czasami powinna zdecydowanie trzymać język za zębami mimo nieśmiałości.- Ale bardzo podoba mi to miejsce.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Sob 15:58, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 16:12, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca szkolnego
Verona uśmiechnęła się niemal niezauważalnie.
Cóż, Abigail ma niekiedy te swoje humory.
- To miło, że ci się tu podoba - odrzekła zerkając, czy aby na pewno żaden z uczniów nie tańczy bodajże na stole. - I nie przejmuj się, każdy kiedyś był tu nowy. Zwykle uczniowie szybko się adaptują, gdy już trochę pobędą w szkole.
Anne z ulgą kiwnęła głową. Verona nie potrafiła sobie wyobrazić siebie w jej sytuacji. Przez chwilę zapadła cisza. Czarownica postanowiła pójść o krok dalej.
- Wiesz, Anne, jeśli interesujesz się alchemią, to możesz odwiedzić kiedyś mój gabinet. Mam to i owo w swoich zbiorach... Lecz na razie obowiązki mnie wzywają. Nawet nie wiesz, co ta horda potrafi zrobić, jeśli nauczycieli nie ma w pobliżu... W każdym razie, odwiedź mnie kiedyś. Do wiedzenia!
Veronie wydawało się, że Anne bardzo przypadła do gustu jej propozycja. Mając odwrócić się już i odejść dyżurować, do głowy wpadł jej jeszcze jeden pomysł.
- A gdybyś poznała kogoś, kto interesuje się alchemią, to możesz go także przyprowadzić.
To mówiąc, wykrzywiła wargi w półuśmiechu, o którym ludzkość zapomniała już sześć wieków temu.
Nagle usłyszała głośny śmiech jakiś uczennic. Odwróciła się i srogo spojrzała na dziewczyny, które trzymały nogi na stole. Upomniała je bardzo ostro, powracając do swej roli groźnej nauczycielki.
Następnie wyszła na korytarz przed pokojem kominkowym. Jej dyżur nie ograniczał się tylko do siedzenia wewnątrz. Z resztą, ze swoim słuchem słyszała wszystkie rozmowy uczniów w pokoju.
Ostatnio zmieniony przez Verona Harthengoll dnia Sob 16:26, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 16:20, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
To była naprawdę miła rozmowa. Musiała to przyznać. Może i nie czuła się całkiem pewnie, ale sześćstetletnia nauczycielka trochę podniosła ją na duchu. Mimo, że kobieta sprawiała wrażenie, jakby niemal zapomniała w jaki sposób się uśmiechać, zaczęła darzyć ją sympatią.
- Oczywiście panią odwiedzę - odparła grzecznie tak, jak uczono na lekcjach etykiety opłacanych przez wiele lat przez matkę. Profesor Harthengoll uśmiechnęła się jeszcze raz i pomaszerowała w kierunku innego kąta sali, aby zrugać kilka uczennic, trzymających nogi na stole. Zmarszczyła brwi słysząc słowa, które usłyszały. Czyli czarownica nie była taka słodka dla wszystkich.
Ponownie opadła na fotel, wyciągnęła z torby ulubioną książkę i pogrążyła się w lekturze. Przecież w końcu ktoś po nią przyjdzie, prawda? Po kilku minutach opanowała ją tak ogromna senność, że nie mogła walczyć z opadającymi powiekami. Oparła się wygodnie, czując ciepło kominka, wyciągnęła nogi przed siebie i zapadła w drzemkę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thomas Moriarty
Often the most clever answer is silence
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 396
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nie Londyn, bo wszyscy stamtąd. Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 16:39, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca głównego
Thomas wszedł do pokoju kominkowego. Na dworze było zimno, a tutaj przy ogniu można było się miło ogrzać oraz zrelaksować się przy książce. Lecz Thomas nie przyszedł tutaj by odpoczywać, lecz by znaleźć panią Fireness, którą wywiało nie wiadomo gdzie. Nauczyciel przysiadł na chwilę aby odpocząć.
Nie samą pracą człowiek żyje.
Wziął pierwszą lepszą książkę z drewnianej biblioteczki w pobliżu i pogrążył się w lekturze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 16:42, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z Pokoju [13].
-Wreszcie mogę odpocząć od tej paplaniny. -westchnęła dziewczyna, zmierzając do pokoju kominkowego. Przez cały, męczący dzień zapoznawała się z nowymi nauczycielami, pisząc przy tym prośby o przyjęcie na lekcje. Teraz mogę zagłębić się w miękkim fotelu i odpocząć od ciągłych rozmów i gwaru na korytarzu. Rose nieustannie rozmyślała o porannym wydarzeniu, które miało miejsce przed wejściem do budynku. Ciągle miała przed oczami tego brązowowłosego chłopaka. Jego rozwarte ze zdziwienia oczy, a później... A później mina i przerażenie. Strach przed czym? Przed bólem? A może... -Rose nie dokończyła już swojej myśli, ponieważ nagle, nagle i niespodziewanie wpadła na jakiś przedmiot. Tylko, czy ten ,,przedmiot'' ma prawo się poruszać?
-Auuu!- zawyła, udając odgłos ranionego zwierzęcia. Upadła na lśniącą posadzkę, ale zamiast poczuć pulsujący ból, który wynikałby z upadku poczuła, że... że leży na czymś miękkim.
-Dziewczyno, uważaj! O czym ty myślisz?!- krzyknęła nieznajoma nastolatka, gwałtownie otrzepując się z kurzu. Jej duże, zielone oczy przypatrywały się leżącej Rose. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to coś mi się wydaje, że dawno byłabym martwa.
-Wybacz. Nie zauważyłam Cię- odburknęła pieguska niezdarnie gramoląc się z podłogi. Auć! Jednak coś sobie zrobiłam. -jęknęła masując bolące ramię.
-Naprawdę muszę nosić na twarzy wielki znak UWAGA, żebyś nie mogła mnie zobaczyć?- Czoło dziewczyny zmarszczyło się, a dłonie założyła na klatce piersiowej. Przypominała Rose o jej ,,wspaniałych koleżankach'', które przy każdej najmniejszej okazji nabijały się z jej zachowania. Nie obrazisz mnie. Nie dam sobą pomiatać. Pieguska podniosła lekką torbę, po czym przepchnęła się do wejścia. Tak jak przeczuwała- zielonooka stała przy drzwiach z tym samym, niezmiennym uśmiechem, igrającym w kąciku ust. Bezsilna nastolatka poczuła, że cała wrze- od góry, aż po opuszki palców u stóp. Potem za wiele nie myślała; wszystko działo się tak szybko... Najgorsze jest to, że nie miała pojęcia, kto zaczął tą głupią szamotaninę. ,,Obudziła się'', a raczej wyrwała z zamyślenia, dopiero gdy po raz drugi leżała na posadzce- tym razem w dziwnej pozycji.
-Zostaw mnie. Zostaw mnie idiotko!
Obok niej klęczała nieznajoma. Przytrzymywała jej ręce za plecami, a nogi ściskała, powodując przerażający ból. Ale tak jak Rose zapowiedziała- oczywiście nie dała sobą pomiatać. Lekcje zapasów z Lukasem na coś się w końcu przydały. Tylko zastanawiam się dlaczego czuję smak krwi.
-Auuu, co ty wyrabiasz?!
Już po chwili przeszła do ataku, czując, jak jej całe ciało pulsuje. Przepełniona emocjami rzuciła się na brązowowłosą. Widownia zaciekawiona finałem dwuosobowej jatki, czekała z niecierpliwością na choćby jeden, najmniejszy błąd przeciwnika. Nic takiego się nie stało. No może oprócz miarowego stukotu szpilek, który rozległ się naprawdę blisko... Ale czy to takie ważne?
Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Sob 17:04, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 16:48, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Ze snu wyrwały ją krzyki. Co? Jakie krzyki? Kiedy wydawało jej się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, spojrzała w stronę, z której dochodził hałas, nie wierząc własnym oczom. Na podłodze leżały dwie dziewczyny. Gdyby tylko leżały... Zwarły się w bójce. Napełniając Anne strachem. Jak to możliwe? Tutaj?! Chwyciła się oparcia fotela, obserwując, jak ktoś szybkim krokiem podchodzi do pary. Nie zazdaroszczę...- pomyślała, zaciskając palce i zastanawiając się, jak skończy się cała sytuacja. Jak dobrze, że zawsze wolała pozostawać z boku. Nie lubowała się w takim sposobie spędzania wolnego czasu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abigail Fireness
Set fire to the rain
Dołączył: 23 Wrz 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: XVI-wieczny Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 17:09, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca przed szkołą
- Przepraszam, czy ktoś z was widział profesor.... Przepraszam, co tu się dzieje? - zapytała Abigail z mieszanką zdziwienia i złości, kiedy szybkim krokiem weszła do sali kominkowej. Głosik w jej głowie podpowiadał, że bijące się dwie nowicjuszki mogą być zabawnym widokiem, jednak szybko go uciszyła.
To zdecydowanie nie był zabawny widok.
- Profesorze Moriarty, dlaczego pan nie zareagował? - Przeszła obok bijących się uczennic i podeszła do siedzącego na fotelu nauczyciela. Po chwili znów odwróciła się.
- Zapraszam do mojego gabinetu, dziewczęta. Widzę, że ktoś tutaj nie został poinformowany, jak należy zachowywać się w tej szkole. Proszę tam na mnie poczekać, ja tylko zamienię słówko z profesorem Moriarty.
Naprawdę nie rozumiem uczniów, którzy już w pierwszy dzień szkoły mają ochotę na szlaban...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Thomas Moriarty
Often the most clever answer is silence
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 396
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nie Londyn, bo wszyscy stamtąd. Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 17:40, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Thomas przerażony wyjaśnił sytuację dyrektor Abigail...
- Um, no to tak...
Profesor Harthengoll zawiadomiła mnię o sprowadzeniu smoków do szkoły. Według mnie nie jest to najlepszy pomysł, zwłaszcza myśląc o ich zakwaterowaniu. W szkole raczej nie ma pomieszczeń dla ziejących ogniem smoków. Zacząłem szukać pani dyrektor i po trafieniu do pokoju kominkowego... pogrążyłem się w lekturze...
Ostatnio zmieniony przez Thomas Moriarty dnia Sob 18:03, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Summer Foutley
Początkujący
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Liverpool Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 18:44, 27 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
Z dziedzińca.
Po wejściu Summer nie wiedziała, gdzie powinna pójść. Chciała koniecznie obejrzeć każdy kąt szkoły, lecz nie wiedziała od czego powinna zacząć. Szkoła była na tyle duża, że na pewno nie uda jej się zobaczyć całej jednego dnia, ale i tak szybkim krokiem wyszła z wieży. Pierwszym miejsce, jakie przyszło jej do głowy, był główny budynek. Kręciła się tam spora grupka, więc pomyślała, że warto od niego zacząć. Weszła do środka i przez dłuższą chwilę zastanawiała się, co dalej. Z braku lepszych pomysłów ruszyła z tłumem i nawet sama nie zauważyła, kiedy trafiła do pokoju kominkowego. Wszyscy gromadzili się wśród paleniska.Nie będę odstawać od reszty. - pomyślała i podeszła bliżej. Nie chciała wyglądać na zagubioną. Niełatwo jest być nowym w szkole.
Po kilku minutach zajmowania jednego miejsca i przyglądania się trzaskającemu ogniu, dziewczyna znudziła się. Było jeszcze tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, a ona po prostu gapiła się na kominek. Westchnęła, odwróciła się i niespodziewanie poczuła ostry ból w ramieniu.
-Auuu!- zawył ktoś , a następnie po prostu przewalił się na nią. Odruchowo odepchnęła to coś ze swojego ciała.
-Dziewczyno, uważaj! O czym ty myślisz?! - zadrwiła, przy okazji otrzepując się z kurzu. Boże, co za beznadzieja. - Pokręciła głową, jednocześnie posyłając nieznajomej zabójcze spojrzenie.
-Wybacz. Nie zauważyłam Cię- odburknęła jej pieguska, powoli wstając z podłogi i rozmasowując ramię.
-Naprawdę muszę nosić na twarzy wielki znak UWAGA, żebyś mogła mnie zobaczyć? - Zmarszczyła czoło i w obronnym geście założyła dłonie. Tamta nie spuszczała z niej wzorku ani na moment. Zielonooka zignorowała to zachowanie i odeszła. Zastanawiała się, co dziwnego jeszcze ją dziś spotka. Widać ona też jest tu nowa - zamyśliła się. - Tylko różnica między nami polega na tym, że ja potrafię sobie z tym poradzić. Na jej usta wpełzł uśmiech satysfakcji. Odwróciła się jeszcze na chwilę, by poszukać nieznajomej i zapamiętać ją jako pierwszą poznaną tu osobę. Nie zajęło jej to dużo czasu, bo ta wyrosła przed nią jak spod ziemi i zaatakowała.
Summer może i nie należała do osób szczególnie wysportowanych, ale tym razem okazała się dość szybka. Jednym ruchem powaliła ciemnowłosą na ziemię, unieruchomiła jej nogi i przytrzymywała nadgarstki. Tamta spojrzała na nią zdziwiona, jakby nie mogła uwierzyć własnym oczom. Szybko jednak obudziła się i przeszła do ataku. Zielonooka pod wpływem niewiarygodnej siły upadła.
Szkoda tylko, że nie żadna z nich nie zauważyła widowni, która widząc bójkę, zaczęła im kibicować. Jeszcze większa szkoda, że nie zauważyły przyglądających się nauczycieli....
Ostatnio zmieniony przez Summer Foutley dnia Sob 19:31, 27 Paź 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|