Forum Windhill High School Strona Główna

Balkon
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Pozostałe
Autor Wiadomość
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:01, 01 Sty 2013    Temat postu:

Charlie po raz pierwszy znalazł się w sytuacji, w której ktoś próbował go zamordować, więc jej nie rozpoznał i nie przejął się tak, jak zrobiłby to każdy normalny człowiek. Zmartwił go natomiast stan Rose. Kiedy wyciągnęła zakrwawione ręce, pomyślał, że nie ma ochoty się do niej przytulać.
-Rose, nie- bąknął i przyłożył obie dłonie do jej klatki piersiowej. -Odsuń się.
Głowa dziewczyny drgnęła, jak gdyby ktoś ją uderzył. Pojedyncza łza spłynęła po policzku, żłobiąc ślad na brudnej twarzy.
Charlie starł ją kciukiem. W jej oczach trwała jakaś wewnętrzna walka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 17:34, 01 Sty 2013    Temat postu:

Dotyk długich palców na klatce piersiowej zdezorientował gotowego na krwawy mord demona, a delikatne otarcie łzy- mieszaniny głębokich uczuć wydostających się przez maskę opętania wręcz przeraził. Dziewczyna cofnęła się kilka centymetrów przysłuchując się toczącej w umyśle walce. Wciąż te same głosy powtarzały identyczne formułki, nie zmieniając ich znaczenia czy tonu.
Zabić. Zostawić w spokoju. Zamordować. Uciec. Zagłębić nóż w delikatne ciało. Popełnić samobójstwo.
Pralka, którą ktoś umyślnie przestawił na wirowanie na najwyższych obrotach mieszała w głowie bezbronnej- dziewczyna nie miała pojęcia co uczynić, czyjego głosu usłuchać.
-Zostawcie mnie, błagam. -szeptała zawzięcie przymykając drżące powieki.
Dziwne, że jeszcze miała na cokolwiek siłę.
Bo człowiek jest właśnie taką niezrozumiałą istotą. Nawet gdy wszystko zasnuwa ciemna mgła stworzenie nigdy się nie podda. Będzie walczyło aż do swojej śmierci- do ostatniej kropli krwi.
Nagle, jakby na zawołanie jęki i skowycia ucichły a na ich miejsce pojawił się głośny syk; przebijał się on przez wyczulone zmysły w mgnieniu oka.
-Masz to co chciałaś. Jesteś mi już nie potrzebna- i tak długo nie pożyjesz.
Zdruzgotana pieguska upadła na poranione kolana przy akompaniamencie zawodzącego śmiechu, przypominającego bardziej odgłos tłuczonego szkła aniżeli ludzkiego śmiechu.
-Jestem nikim. Zaraz umrę. Dlaczego dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:13, 01 Sty 2013    Temat postu:

To nie jest śmieszne, miał ochotę wykrzyknąć, ale szybko zorientował się, że Rose nie żartuje.
Wydawała z siebie syczące odgłosy i całość tej sytuacji przytłaczała Charlesa.
Upadła na kolana.
-Jestem nikim. Zaraz umrę. Dlaczego dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę?
Czy mogę uciec?
Pomyślał, że zaledwie piętro wyżej zostawił Miguela.
Ukląkł koło dziewczyny.
-Co ja mam zrobić?- zapytał bezradnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 19:53, 01 Sty 2013    Temat postu:

Bezradny ton głosu Charliego przedostawał się przez grubą warstwę waty jaką okazała się jedna, jedyna myśl, przysłaniająca wszystko inne.
Zaraz umrę. Zaraz umrę. Zaraz umrę.
Gdy piegusce zdołało się chwilowo opanować drgawki rozchodzące się co jakiś czas po ciele wolną ręką otarła łzę zmieszaną z brudem oraz brunatnoczerwoną cieczą, która nie przypominała już krwi. Maź stała się częścią życia Rose- nie odstępowała jej na krok. Już teraz okazała się nieodłącznym elementem przywodzącym na myśl bojaźń, bezradność i przede wszystkim bezgraniczny smutek.
Dziewczyna powtórnie zamknęła oczy, ale po chwili namysłu je otworzyła; bała się, że jeśli pozostawi je choć na kilka sekund z dala od światła słonecznego to nie będzie dane już na nie spojrzeć. Paniczny strach wlewał się do umysłu; opanował kończyny, serce, mózg, wszystkie organy.
W nienawiści jest strach.
Pieguskę leżącą bez władzy na lodowatej posadzce przerażało wszystko czego doświadczyła w swoim krótkim życiu. Rozstania z bliskimi, pocałunki, nadzieja, wiara, miłość czy chociażby podstawowe czynności pomagające w funkcjonowaniu. Gnijąc wśród morza krwistoczerwonej mazi zrozumiała, że tak na prawdę nigdy nie dane jej było dożyć starości. Nie skończy szkoły, nie pójdzie na żadne studia, nie założy też żadnej rodziny... A to dlaczego? Bo była głupia. Pyszna, naiwna, samolubna; nienawidziła życia i ludzi. Nienawidziła samej siebie.
Dob­rze jest mie­szkać w lęku i pop­rzez strach słyszeć swo­je zęby, dob­rze jest dop­ro­wadzić swo­je życie do zagłady i ra­no na powrót je zacząć.
-Szkoda tylko, że ja nie dożyję ''tego rana''.
-Co ja mam zrobić?
Chłopak kładł nacisk na każde wypowiedziane słowo.
Rose westchnęła cicho- czuła jak jej serce bije coraz wolniej, słabiej; bez przekonania, a mózg podsuwa zamglone obrazy zupełnie z innej bajki. Dziewczyna z każdą zbliżającą się sekundą traciła coraz więcej krwi i siły- nie wiedziała, co było gorsze. Ból, czy niewiedza.
-Mów do mnie. -odrzekła po chwili łamiącym się głosem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:59, 01 Sty 2013    Temat postu:

Proces wyciekania życia z Rose był niemalże widoczny. Po chwili jak marionetka osunęła się na jego kolana.
-Mów do mnie.
Cudownie. Wybrałaś dziedzinę, w której jestem niekwestionowanym mistrzem.
-Skoro to ma ci pomóc...-zawahał się.
Powiem byle co. I ją gdzieś zabiorę. Kogoś zawołam.
Charlie zagryzł wargę.
-Nadmanganian potasu nie jest higroskopijny- zaryzykował. -W przeciwieństwie do nadmanganianu sodu. Rozpuszcza się w wodzie. Z tego co pamiętam, ma właściwości utleniające. W roztworach kwaśnych ulega redukcji...- wytężył pamięć. -...od bezbarwnego? Tak. I chyba kocham Miguela.
Rose uniosła głowę. Na jej twarzy malował się wyraz niedowierzania.
-Co?- zapytała słabo.
Ojejkuojejku.
-Nic. Nic.
Jej.
-Ja...co się tu...- wskazał palcem na nogę dziewczyny- ...stało?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose Willton
Seems a bit dead


Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wirrawie
Płeć: Czarownica

PostWysłany: Wto 21:15, 01 Sty 2013    Temat postu:

Zdania wypowiadane przez Charliego uciekały w nicość- ulatywały z prędkością błyskawicy, pozostawiając po sobie jedynie doskwierającą w rozpalonym sercu pustkę.
-Nadmanganian potasu nie jest higroskopijny w przeciwieństwie do nadmanganianu sodu. Rozpuszcza się w wodzie. Z tego co pamiętam, ma właściwości utleniające. W roztworach kwaśnych ulega redukcji...od bezbarwnego? Tak.
Wszystko co dźwięczało w uszach powoli zasypiającej pieguski przedstawiało się w całkiem odmienny sposób:
-Nadmaniam potas... higosk... reduk.
Jedynie ostatnie zdanie spowodowało nagłe ożywienie.
-I chyba kocham Miguela.
-Co... Jak?
-To niemożliwe. -wyszeptała ostatkiem sił, wciągając do płuc resztki tlenu. Jej serce powoli zamierało.
Mózg dziewczyny nie działał już prawidłowo, więc gdy chłopak niezręcznie podjął próbę zmiany tematu Rose dała się wciągnąć w pustą rozmowę, która już po chwili przerodziła się w monolog bez żadnego wyrazu.
-To nic. Przejdzie mi. -pragnęła wyszeptać, jednak przy każdym ruchu ust jej płuca domagały się większej ilości tlenu, a wargi rozwierały się łapczywie niczym ryba dopiero co wyjęta z wody.
-A... wiesz. Wiesz, że ślicznie wyglądałeś z... z piegami? -szeptała prawie bezgłośnie odliczając sekundy jakie jej pozostały. Sekundy bezczelnie wciśnięte między wiersze, jakim okazało się spowolnienie pracy serca.
Bum. Bum. Bum.
-Miguelowi się spodoba. -uśmiechnęła się smutno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:27, 01 Sty 2013    Temat postu:

Charlie słuchał jej z szeroko otwartymi oczyma, nie mogąc się ruszyć. Widział, jak z trudem łapie powietrze, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Trzęsły mu się ręce.
-Miguelowi się spodoba.
Co?
Zacisnął dłonie na jej ramionach.
-R...Rose?
Nie doczekał się żadnej reakcji.
-Rose?- powtórzył.
Jakby delikatny ruch klatki piersiowej.
-Wytrzymaj.
Gdyby wiedział, dziękowałby swojej nieznajomości norm i zachowań społecznych. Dzięki niej nie popadł w histerię ani szloch, nie zaczął krzyczeć ani płakać. Czuł się tylko otępiały.
-Nie mogę cię tu zostawić- powiedział drewnianym głosem.
Dźwignął się na nogi i przerzucił sobie ciało dziewczyny przez ramię. Zachwiał się.
-Przepraszam- wyszeptał. -Jesteś ciężka.
Chwycił ją mocno i rozpoczął żmudną wspinaczkę po schodach.

Do obserwatorium
Ups.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II


Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przedmieścia Londynu

PostWysłany: Pon 22:12, 28 Sty 2013    Temat postu:

Z gabinetu pielęgniarki
Otworzyła dobrze znane drzwi i wciągnęła do płuc mroźne, zimowe powietrze. Paul, Mikes, ten zapach... Nie chcę uciekać. Ale tutaj nie przeżyjemy. Podeszła do barierki, układając na niej drżące dłonie. Mikey zachowywał się dosłownie jak zombie. Anne spojrzała na chłopaka, przymknęła powieki, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie chciała płakać, ale nie potrafiła się opanować.
- Pamiętasz? - zapytała łamiącym się głosem. Spuściła wzrok, nie mając odwagi patrzeć więcej na tę bezbrzeżną rozpacz malującą się w ciemnych tęczówkach szatyna. Pociągnęła go za rękę w swoim kierunku i zorientowała się, że stoją dokładnie w tym samym miejscu, co za pierwszym razem. Byłam inna. Nieśmiała, niepewna...
- Dalej uważam, że tutaj jest magicznie. Ale już wiem, co wywołuje magię. Ty. Twoja obecność. Widzę, że ode mnie uciekasz. Błagam, zostań. Nie przeżyję bez ciebie.
Poczuła ciepłe palce na brodzie i uniosła głowę. Tak samo niepewna jak wtedy, widzisz? Coś błysnęło w jego oczach. Cień zrozumienia. Pamiętał. Ale jakże mógłby zapomnieć? Przycisnęła usta do jego ust, próbując zatracić się w pocałunku, wyrzucić z pamięci ostatni czas i poczuć się jak zwykła, zakochana nastolatka. Śmiać się, uciekając przed nauczycielem, jakby to było najgorsze, co mogło ich spotkać. Kara. Ich nazwiska nadal wisiały na tablicy, ale piramida wartości Anne bardzo się zmieniła. Kara, Lawrence, tata... Nie teraz.
Odsunęli się od siebie, oddychając szybciej niż zwykle. Delikatny rumieniec wpełzł na policzki Moonstarówny zupełnie jak dawniej. Poczuła się niemal sobą.
- A teraz ostatni przystanek - wyszeptała, zaciskając zimne palce na dłoni chłopaka. Kiedy zamykała szklane drzwi czuła się tak, jakby zostawiała tam część siebie.
Do ogrodu medytacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikey Williams
Uczeń stopnia I


Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Czarodziej

PostWysłany: Pon 22:31, 28 Sty 2013    Temat postu:

Z pokoju 100, za Anne
Stanął tuż za dziewczyną, gdy ta opierała się o barierkę.
Skoro odeszłaś, muszę radzić sobie bez ciebie. Ale jak, Lizzie, jak? Lekki podmuch wiatru zwiał kilka kosmyków na czoło Mikey'a. Ciepły głos siostry zadźwięczał z jego głowie. Dasz sobie radę, braciszku. Będę nad tobą czuwać, będę z tobą. I pamiętaj... Podniósł gwałtownie głowę i spojrzał w niebo. Ostatnie pożegnanie z siostrą.
- Pamiętasz?
Spuścił wzrok na Anne. Patrzyła w podłogę, znów jak wtedy, gdy pierwszy raz tu byli. Nie bądź smutna, Annie. Jakiś etap się kończy, ale inny zaczyna. I ty też o tym pamiętaj, Mikey.
Dziewczyna pociągnęła go za rękę. Mam deja vu.
- Dalej uważam, że tutaj jest magicznie. Ale już wiem, co wywołuje magię. Ty. Twoja obecność. Widzę, że ode mnie uciekasz. Błagam, zostań. Nie przeżyję bez ciebie.
Lekko podniósł głowę dziewczyny i spojrzał jej w oczy. Jego własne wreszcie coś wyrażały. Tęsknotę, miłość, ból, zrozumienie, przywiązanie.
- Nigdzie się nie wybieram. Nie wyobrażam sobie świata bez ciebie.
Jej usta przylgnęły do jego warg, a jego ramiona oplotły ją ściśle. Wspomnienia ucieczki i szlabanu trochę poprawiły chłopakowi humor. Na tyle, że zamiast być jak zombie był po prostu przygnębiony. To zawsze jakiś postęp. Oddychali szybciej niż zwykle, gdy się od siebie oderwali. Rumieńce na twarzy Anne pozwalały zapomnieć o tym, jak obecnie wyglądała rzeczywistość, był tak czarująco znajome...
- A teraz ostatni przystanek.
Kolejne drzwi, które musieli za sobą zamknąć.
Do ogrodu medytacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Windhill High School Strona Główna -> Pozostałe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin