|
|
Autor |
Wiadomość |
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 14:51, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Stanął jak wryty, podczas gdy miliony myśli cisnęły się jednocześnie do jego głowy. Z jednej strony był tak zły na Quinn, jak dawno nie był na nikogo. Z drugiej, wciąż była jego przyjaciółką. Tą, która wyciągnęła go z największego bagna i pomogła przeżyć, podczas gdy nie było już żadnej nadziei.
Jego ton nieco złagodniał, ale nie miał zamiaru zmieniać zdania. Odwrócił się, stojąc z ręką na klamce.
- Nie masz prawa być o mnie zazdrosna - powiedział cicho, wiedząc jednak, że kobieta słyszy każde jego słowo. - Jest na to o kilkadziesiąt lat za późno. - Serce waliło mu jak młotem, kiedy patrzył na łzy, ściekające ciurkiem po policzkach Quinn. Ale nie był w stanie powiedzieć jej tego, co zapewne chciała usłyszeć. - Kocham Tabithę. Tego nie zmienisz. - Z tymi słowami wyszedł bezszelestnie z pomieszczenia, zamykając cicho za sobą drzwi.
Do: pokój 100
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Quinn McAdams
Never forget about the past
Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 15:11, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Kocham Tabithę. Tego nie zmienisz.
Wiem. I to najbardziej boli.
Trzask zamykanych drzwi. Cisza.
Quinn tępo wpatrywała się w śnieżnobiały sufit, mamrocząc sama do siebie.
- Tego nie zmienisz, tego nie zmienisz... Nie zmienisz! Tego nie zmienisz, nie, nie, nie. - nucąc sobie słowa Noah, wplotła palce w kasztanowe włosy.
Nie mogę tu zostać. Na pewno, nie po tym.
Zamaszystym ruchem wyrwała ujście kroplówki do jej ciała; krew popłynęła po ramieniu kapiąc na podłogę. Z każdą uciekającą kroplą McAdams coraz głośniej się śmiała.
- Teraz będę już szczęśliwa... Nie przerywaj, nie przerywaj!
Krwawiąca kobieta z posiniaczonym i pozszywanym brzuchem wyczołgała się z łóżka szpitalnego.
-Pani profesor, nie może pani!
Wybuch złowrogiego śmiechu. Kpina.
- Zejdź mi z drogi, marna kobieto. Ja jestem tyranem, ja mogę wszystko.
Otuliła klatkę piersiową kocem, tworząc prowizoryczną bluzkę. Kuśtykając do wyjścia, pozostawiała strużkę krwi za sobą.
- Jak śmiesznie, jak śmiesznie... Opijmy przegraną! - krzyczała sama do siebie.
Samobójstwo byłoby widowiskowe? Hm, zależy jakie. Powieszenie może nie, ale Seppuku? Katanę mam...
Dźwięczny śmiech roznosił się po całym gabinecie. W końcu szatynka doszła do drzwi; obróciła się do Luizy i obdarowała ją uśmiechem psychopaty. Pielęgniarka wzdrygnęła się przerażona; zasłaniając usta dłonią.
Ciekawe, czy naprawdę aż tak strasznie tak wyglądam? Ludziska, przecież to tylko krew, szwy, sińce i rany. Norma.
Do: Gabinet Quinn
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 12:43, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 100
Na wpół prowadząc, na wpół niosąc Rose i ciągnąc drugą ręką Liz dotarła wreszcie do gabitetu pielęgniarki. Nie spodziewała się, że miała tyle siły, by położyć pieguskę na kozetce, a Lizzie usadzić na krześle. Pogłaskała rudą po głowie, szepcząc do niej uspokajająco. Zamieniły się rolami. To szatynka zawsze była tą załamaną i pocieszaną. To ona nie radziła sobie z własnym życiem. Stanęła obok przyjaciółki, czekając na przybycie Blacka z Mikey'em i Frankiem. Też się bała. Zachowywała się spokojnie i racjonalnie, jednak jej serce waliło jak oszalałe. Najbliższe osoby zostały bardziej lub mniej poszkodowane. Niedługo wcześniej udało jej się uratować życie dziewczyny, która omal jej nie zabiła. Ścisnęła Williamsównę za rękę, nie wiedząc, komu tak naprawdę próbuje dodać otuchy. Niech ten koszmar się skończy.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Nie 12:43, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 13:48, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: pokój 100
Noah szedł korytarzem, mając wrażenie, że ten dzień trwa już co najmniej czterdzieści godzin. Całe szczęście, że sytuacja wreszcie została opanowana, chociaż w tej szkole nigdy nic nie wiadomo. Jak na razie jednak, wszyscy żyli i wyglądało na to, że żyć będą, a Rose była Rose.
Kiedy dotarł do gabinetu, Anne zdążyła już częściowo zająć się dwiema rudowłosymi koleżankami. Ułożył Franka i Mikes'a na sąsiednich łóżkach, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu pielęgniarki. Wyszła po chwili zza jednego z parawanów, robiąc wielkie oczy na widok ilości nowych pacjentów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 14:09, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Jako że nie zrobił tego nikt inny, to Anne odezwała się do zszokowanej pielęgniarki.
- Frank ma ranę ciętą policzka, zabandażowałam jak potrafiłam. - Wskazała ręką na chłopaka. - I jest nieprzytomny. Pani McAdams nastawiła mu kości, ale powiedziała, że jego mózg się jeszcze nie zregenerował. Mikey miał chyba złamaną rękę i głęboką ranę na przedramieniu, bandaże zaczynają już przesiąkać. I mocno uderzył się w głowę.
Tak, sam. Całkowicie.
- Był nieprzytomny przez jakieś piętnaście minut. Lizzie jest chyba w szoku, zemdlała. Ale poza tym, nic jej nie jest. Z Rose jest chyba najciężej ranna. Ona i Frank. Proszę im pomóc - dokończyła cicho, hamując napływające do oczu łzy. Znów wygrała bitwę. Ale kto wygra wojnę? Wiedziała, że wieczorem będzie z nią o wiele gorzej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 15:23, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z Pokoju [100]
Gdy tylko dziewczyna doczołgała się do gabinetu pielęgniarki, z głuchym jękiem upała na szpitalne, sterylnie białe łóżko.
-To... niemożliwe. Niemożliwe. -szeptała, w pełni zdając sobie sprawę z horroru. Horroru, którego była naucznym świadkiem- mało tego. Była terrorystką. Mordercą. Demonem.
Zacinęła drobne palce na ramie łóżka, które już po chwili zmieniło barwę na brunatno czerwone. Krwawiła. Cała krwawiła. Jej dusza krwawiła. Jej serce krwawiło. Krew wylewała się z jej bezbronnego ciała strużkami, powodując coraz większy ból.
-Zabijcie mnie. Proszę! -wyła dziko, drżąc przy każdym płytkim oddechu.
Wszechobecna krew przemieniała się w niszcycielski żywioł ognia. Płomienie lizały rozgrzane do czerwoności ciało. Oczy pieguski powiększyły się do rozmiarów spodka ufo- z przerażeniem obserwowały płynne ruchy pielęgniarki.
-Krew. Ogień. Krew. Zostaw mnie! -krzyknęła w stronę pani Luizy McLerry, która w jednej chwili cofnęła pulchną dłoń.
-Zostaw!!!
Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Nie 15:28, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 15:29, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- To nie byłaś ty, Rose. Staramy ci się pomóc - powiedziała cicho Anne, zatrzymując się około metra od łóżka dziewczyny. Musiała odsunąć się dalej. Kiedy pielęgniarka zabrała się za opatrywanie pieguski. Zasunęła przy tym parawan.
- Nie powinnaś tego widzieć, skarbie - odezwała się do Anne po kolejnym krzyku pieguski. Odsunęla się na chwilę od pacjentki, po czym przywołała do siebie Blacka i zniknęła ponownie za płachtą materiału.
Szatynka przysiadła na kozetce Mikey'a, gładząc go bezwiednie po dłoni. Bała się, co z nim będzie. Co stanie się z Frankiem. Liz. McAdams. Nawet z Rose. Z nią samą i jej szkolną rodziną. Przeprowadziła Lizzie i posadziła ją obok siebie. Byli teraz razem. A skoro razem, to bezpieczni. Prawda?
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Nie 16:15, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abigail Fireness
Set fire to the rain
Dołączył: 23 Wrz 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: XVI-wieczny Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 16:46, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: dziedziniec przed szkołą
- Och - mruknęła Abigail z szeroko otwartymi oczami, gdy wkraczała do gabinetu pielęgniarki. Spodziewała się jednej, ba, maksimum dwóch osób poszkodowanych i ogólnie starających się opanować sytuację, ale najwidoczniej była ona tak krytyczna, iż zadbać o bezpieczeństwo musiało aż dziesięć osób.
Przez chwilę stała, niczego nie rozumiejąc, aż w końcu drgnęła i podeszła do łóżka, przy którym siedziała ciemnowłosa dziewczyna, bodajże Anne.
- Co się dzieje? - spytała, wpatrując się w zasłonę, która odgradzała ją i kilkoro uczniów przed drugą częścią pokoju, gdzie najwidoczniej działo się coś niedobrego. Tylko co?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 16:54, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Anne odetchnęła głęboko, opowiadając któryś raz z kolei tę samą historię. Ucieszyła się jednak z obecności nauczycielki, która, miała nadzieję, mogła pomóc.
- Rose chyba została opętana. Wpadła do naszego pokoju i nas zaatakowała. Pani McAdams ma ciętą ranę podbrzusza, Frank jest nieprzytomny, ma poharatany policzek, był połamany ale pani Quinn już się tym zajęła. Jego mózg jeszcze się nie zregenerował. Mikey stracił przytomność, ale teraz jest lepiej. Lizzie jest w szoku. A Rose... Z Rose jest o wiele gorzej. Sądząc po krzykach. Pan Black pomaga za parawanem. Był jeszcze jeden, ale skończyło się na wyrwanych włosach. Poszedł gdzieś. To chyba wszystko. - Ścisnęła dłoń wpatrzonej w przestrzeń przyjaciółki, spoglądając na wicedyrektorkę, która wydawała się, delikatnie mówiąc, zaskoczona. Nie czekając na reakcję Anne podeszła do szafki, wyjęła z niej gazę i bandaże i zmieniła opatrunki okularnikowi i drugiemu chłopakowi. Dlaczego nikt się nimi nie zajmie?!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abigail Fireness
Set fire to the rain
Dołączył: 23 Wrz 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: XVI-wieczny Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 17:29, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Abigail uniosła brwi. Wiedziała o owym sugerowanym opętaniu, ale wydawało jej się, że ktoś odizolował już Rose od reszty uczniów; najwidoczniej jednak nauczyciele nie byli na tyle sprytni, aby o tym pomyśleć, wybierając względnie bohaterskie próby opanowania dziewczyny, kiedy dostała ataku szału i gotowa była wydłubać wszystkim oczy. I zapewne nie tylko je. Swoją drogą, byli przecież czarodziejami - i to nie takimi pierwszymi lepszymi - więc czy nie mogli użyć czarów? To w końcu tylko nastoletnia dziewczyna, która nie panuje nad swoimi umiejętnościami - najpewniej nawet nie jakoś wybitnie uzdolniona, a mająca jedynie pecha, że to jej przypadło odkryć tak wcześnie swoją moc, w dodatku niezbyt przyjemną.
- Pani Quinn? - powtórzyła jednak tylko Abigail, marszcząc czoło. "Ta" Quinn? Co ona by tu robiła? Czy to możliwe, że w czasie jej nieobecności miało miejsce aż tyle niekoniecznie przyjemnych wydarzeń?
Anne jednak podeszła do szafki i wyjęła z niej bandaże, po czym zaczęła zmieniać opatrunki innym, nieprzytomnym lub będącym w dużym szoku uczniom. Abigail nie miała zamiaru stać i wpatrywać się w wykonywane przez uczennicę czynności, więc postanowiła zobaczyć, co dzieje się za parawanem i po prostu tam wtargnęła, zastanawiając się, czy wreszcie ktoś wytłumaczy jej, co konkretnie się stało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikey Williams
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 18:19, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Przyniesiony z pokoju 100
Powoli wracała mu świadomość. Przypominał sobie twarze, głosy, zdarzenia. Otworzył oczy i rozejrzał się. Zgubił okulary, więc obraz był dość rozmazany. Rozpoznał jednak znajomą sylwetkę ciemnowłosej dziewczyny siedzącej przy jego łóżku i leżącego niedaleko chłopaka. Anne i Frank... Tylko... Spojrzał na Anne. Ta patrzyła na rudą dziewczynę. Mikey lekko dotknął dłoni szatynki. Nie miał siły na gwałtowne ruchy ani na głośne mówienie, więc dał znać dziewczynie, by się pochyliła.
- Anne - wyszeptał ledwo słyszalnie - co się stało? Czemu tu jesteśmy? I... - spojrzał na nieruchomą rudowłosą - kim jest ta dziewczyna?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 18:27, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
-Anne - usłyszała słaby głos chłopaka. Nałożyła mu na nos zabrabe z pokoju okulary, żeby mógł wyraźnie widzieć i niemal popłakała się ze szczęścia. Chwilę potem zbladła jak rażona piorunem, zaciskając palce na dłoni Mikey'a.
- Mieliśmy małą walkę z opętaną dziewczyną. Nie żartuj, nie poznajesz własnej siostry? - odpowiedziała szatynka, dopiero po chwili zaczynając rozumieć. To nie była gra. On naprawdę jej nie pamiętał.
- Nie przejmuj się, przypomnisz sobie wszystko. Lizzie. Lizabeth. Twoja bliźniaczka. - Ucałowała go w czoło, lecz nadal nie mogła ukryć narastającego niepokoju. Przed innymi jakoś się to udawało, ale nie przed Williams'em. Jak Liz to przyjmie? I dlaczego? Dlaczego, dlaczego, dlaczego to wszystko przytrafia się akurat nam?! Akurat jej?! Nie zawiniła, nic nie zrobiła! - krzyczała w myślach szatynka, patrząc w rozszerzone źrenice chłopaka, którego kochała, jakby mogła znaleźć w nich odpowiedzi na wszelkie dręczące ją pytania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikey Williams
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 18:41, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Nie przejmuj się, przypomnisz sobie wszystko. Lizzie. Lizabeth. Twoja bliźniaczka.
Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Moja bliźniaczka? Moja siostra? Ale ja nie mam żadnej siostry. Mam tylko młodszego brata. Ma na imię Arthur. Tam leży Frank, mój przyjaciel, a to jest Anne, moja dziewczyna... Anne, kochana Anne... Ale... nie. Niemożliwe.
- Anne. Ale ja nie mam siostry. Mam tylko młodszego brata. Jest teraz w Holandii z rodzicami. Co prawda nie wiem co tam robią, ale pamiętam, że tam są. Ale to niemożliwe, żeby ona... Lizzie, tak?... Żeby Lizzie była moją siostrą. Bo ja po prostu nie mam żadnej siostry.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Nie 18:55, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Pokręciła głową zrezygnowana i zrozpaczona. Wiedziała, że powinien odpocząć, ale miała także obowiązek powiedzenia mu całej prawy. Pochyliła się, gładząc go po policzku.
- Miałeś dosyć poważny uraz głowy, Mike. Poznajesz Franka, prawda? Lizzie to jego dziewczyna. Mieliście zespół. Liz mieszka ze mną w pokoju, graliśmy we trójkę na balu. Kilka dni temu wygłupialiśmy się w śniegu przed szkołą, a ona robiła bałwana. Potem przyjechał Frank. Masz siostrę. I miałeś jeszcze jedną. Natalie. Umarła jakiś czas temu. Nie wiem, czy dobrze, że ci to wszystko mówię, ale poznajesz mnie, wiesz, kim jestem, więc uwierz, że nie masz bliższej osoby niż Lizabeth.
Czuła jak łamie jej się głos, z coraz większym trudem hamowała łzy. Chciała wyjść. Chciała zostać. Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Nie tutaj. Nie przy nich wszyskich. Przygryzła drżącą wargę, wbijając wzrok w prześcieradło. Po chwili pojawiła się pani Luiza i szybko opatrzyła rękę chłopaka. Zajęła się Frankiem.
- Muszę wracać do Rose. Anne, tak? Rany powinny zagoić się w ciągu kilku dni, pokaż się.
Posmarowała dziewczynie policzek jakąś maścią, po czym kazała wypić Lizzie jakąś mieszankę.
- To na uspokojenie. Siniak niedługo zejdzie. A ten drugi chłopiec... - zawahała się. Jej głos spoważniał. - Musimy czekać.
Słowa zmroziły szatynkę, ale nie na tyle, żeby całkowiecie straciła mowę.
- Mikey nie pamięta... Swoich sióstr. Mnie, Franka tak, ale ich... - Pokręciła głową. McLerry zadumała się na chwilę.
- Niech tu zostanie. Poobserwujemy go. Ale takie rzeczy się zdarzają. Pozostaje nam czekać. I opowiadać o przeszłości, ale nie za dużo. I gratuluję profesjonalnie założonych opatrunków. - Uśmiechnęła się ciepło, znikając za parawanem, gdzie Rose nadal krzyczała wniebogłosy. Po chwili dźwięki ucichły za sprawą wymamrotanego przez kogoś zaklęcia. Wyciszającego? Nie była pewna. Dopiero zaczynała się uczyć.
- Kocham cię, wiesz? I zawsze będę - powiedziała, kładąc głowę na ich złączonych dłoniach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikey Williams
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Nie 19:06, 16 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Ja ciebie też. Zawsze.
Popatrzył na rudowłosą. Była ładna i nawet do niego trochę podobna. Dziwnie znajoma. Ale nie pamiętał jej.
- Lizabeth... Lizabeth Claire - jego oczy rozbłysły, gdy przypomniał sobie drugie imię dziewczyny. - Ale, Anne... Nathalie? Lizzie? Moje siostry? Nie... Nie pamiętam. Nie pamiętam!
Jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem napływającej do niego paniki. Zapomniałem. Nie pamiętam swoich sióstr... Jeśli Anne mówi, że mam siostrę, miałem dwie siostry... Ufam jej. Ale nie pamiętam ich, nie pamiętam...
- Nie pamiętam... - osunął się poduszki i zamknął oczy. Jak mogłem zapomnieć o własnej siostrze? "Uwierz, że nie masz bliższej osoby niż Lizabeth". Nie miałem... Nie znam jej. Nie pamiętam... Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|