|
|
Autor |
Wiadomość |
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Nie 18:15, 11 Lis 2012 Temat postu: Sala bankietowa |
|
|
W gruncie rzeczy, sala bankietowa przypominała zagracony składzik, o ile nie planowany był żaden większy bankiet.
Podłużne pomieszczenie mieściło się tuż obok sali muzycznej, co Verona uważała za absurdalne.
Skoro w sali muzycznej są już te wszystkie dziwne instrumenty wydające dźwięki, to czemu ktoś zdecydował się umieść je i w tej sali?
Do sali prowadziły dwa majestatyczne wejścia, położone dość daleko od siebie. Strzegły ich kamienne figury drzew, co Verona w równym stopniu uważała za absurdalne. Drzwi, a raczej wrota, wykonane były zielonkawej odmiany agatu.
Pierwszą rzeczą, jaką można było dostrzec wchodząc do środka, był nienaturalny przepych, na miano czegoś więcej, niż barok. Ściany, pokryte aksamitną tapetą w kolorze arystokratycznej zieleni, wprost zapadały się pod ciężarem zdobień wykonanych z wszechobecnego w szkole złota. Tym razem jednak z białego złota, co według Verony zwiększało ryzyko kradzieży. Posadzkę zdobiły kamienne płyty w rozmaite roślinne wzory. Te same motywy widoczne były także na witrażach w oknach pomieszczenia. W słoneczne dni światło wpadające przez witraże oświetlało posadzkę tworząc kolejne partie roślinnych wzorów.
Nad podłogą sali dominowało misternie wykute sklepienie krzyżowo - żebrowe, z którego na długich i grubych łańcuchach zwisały szerokie żyrandole. Natomiast eleganckie stoliki tworzące półokręgi pośrodku sali, wręcz załamywały się pod ciężarem stosów świec we wszystkich możliwych kolorach.
Verona uważała, że światło jest zupełnie zbędne, tym bardziej światło świec.
Skoro sześćset lat siedziałam w trumnie w absolutnej ciemności, to inni też mogą się choć odrobinę w niej "przemęczyć".
Świece ustawione były na każdym stoliku, a także na stole nauczycielskim, znajdującym się w dużym oddaleniu od stolików. Zapach, jaki wydzielały owe ozdoby, niemal mącił w głowie. Po środku sali znajdowało się podwyższenie, na którym zwykle ustawiano stoły z bufetem szwedzkim i nie tylko.
Sala bankietowa była raczej rzadko używana, więc prawie wszystkie przedmioty stały w nieładzie na scenie, na tyłach pomieszczenia. W półmroku lśniły instrumenty muzyczne, rozmaite ozdoby i lustra. Nie sposób było zliczyć tych wszystkich rzeczy, które zwykle zachwycały podczas uroczystości, a które aktualnie porozrzucane były w nieładzie po całej szkolnej estradzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Verona Harthengoll
To be or not to be
Dołączył: 07 Paź 2012
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z XV-wiecznej angielskiej wioski Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:36, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu V.H.
Chyba przesadzili.
Verona stała na środku pustej jeszcze sali bankietowej badając czarnymi oczami każdy szczegół halloweenowej dekoracji. Stukot jej trzewików roznosił się po całym pomieszczeniu, choć i tak zagłuszany był przez nadciągający gwar uczniowskich rozmów.
Kobieta pogładziła długim palcem obicie jednego z krzeseł.
Francuski aksamit. Zdecydowanie. A dalej? Mahoń, olcha... Cieszę się, że nie będę musiała sprzątać tego wszystkiego.
Verona jeszcze raz rzuciła okiem na salę.
Zielone zwykle ściany przybrały odcień złowrogiego pomarańczu, a białe złoto je zdobiące transmutowano w onyks. Całość lśniła nieco złowrogim blaskiem. Tym razem zrezygnowano z kandelabrów. Królowały świece. Wszędzie. Każdy stolik, nakryty prześwitującym czarnym obrusem, zawalony był wiekowymi świecami. Na łańcuchach zwisających z sufitu zawieszono niesamowicie realistyczne księżyce, a pod samym sklepieniem kłębiła się czarna mgła, rodem z Ciemnego lasu. Pod jedną ze ścian ustawiono stół z bufetem szwedzkim. Verona nawet nie zamierzała zobaczyć, co się na nim znajduje. Jedno było pewne: nikt nie powinien być głodny przez następne godziny.
Wszędzie, oprócz świec, królowały także srebrzyste pajęczyny i rzeźby wykonane z dyń, co było nieco ekscentrycznym pomysłem. Sala bankietowa pogrążona była przez to w tajemniczym półmroku. Kolosalne wrażenie sprawiał stół nauczycielski, wokół którego, prosto z podłogi, wyrastały powyginane krzaki we fluorescencyjnych kolorach. Nad stołem wisiał ogromny obraz przedstawiający Windhill nocą.
Verona sądziła jednak, że większe wrażenie sprawi kamienna fontanna czekolady, znajdująca się na środku sali, czyli dokładnie obok niej. Przedstawiała ona dwie czarownice, jak na oko Verony, mierzące się wzrokiem. Z końców ich włosów, z czubków ich tiar i z kamiennych płomieni szalejących wokół nich wypływała czekolada.
Coś pięknego...?
Scena, wcześniej zagracona i zakurzona, lśniła blaskiem kolejnych świec. Wazony z czerwonymi i czarnymi różami dodawały jej dziwnej odmiany elegancji. Na scenie ustawiono instrumenty muzyczne oraz mikrofon.
Alchemiczka nie była tym zachwycona. Chcąc nie chcąc, podeszła do głównych drzwi, przekręciła klucz i otworzyła je.
- Zapraszam. Bankiet rozpoczynając rok szkolny uważam prawie za otwarty - powiedziała z sarkazmem do tłumu uczniów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:43, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 100
Profesor Harthengoll otworzyła drzwi. Lizzie wemknęła się do sali wejściem, przy którym było mniej ludzi. Przemknęła szybko za scenę. Potargała sobie włosy. Założyła pasek od gitary na ramię i wzięła kostkę w prawą dłoń. Oddychała głęboko. Będzie dobrze. Znasz te piosenki, wiesz, jak je zagrać i jak zaśpiewać. Nie myśl teraz o Franku, później sobie poryczysz. Palcami lewej dłoni biegała po strunach, jakby już grała. Gdy weszli Anne i Mikey, Lizzie była już w pełni opanowana i przygotowana. Powitała wchodzących uśmiechem i kiwnęła głową.
- Jestem pewna, że pójdzie nam dobrze. Mikey, wyglądasz genialnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abigail Fireness
Set fire to the rain
Dołączył: 23 Wrz 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: XVI-wieczny Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:45, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu dyrekcji
Abigail weszła do sali jako jedna z pierwszych, przepychając się przez tłum uczniów.
- Przepraszam się mówi! - wrzasnęła na jakąś jasnowłosą dziewczynę, która uderzyła ją ramieniem, po czym uśmiechnęła się na widok Verony. Przeszła przez salę i usiadła przy stole nauczycielskim, spoglądając na wchodzących uczniów. Ostatni raz rzuciła okiem na pogniecioną kartkę, którą trzymała na kolanach.
Nienawidzę wygłaszać przemówień.
Ostatnio zmieniony przez Abigail Fireness dnia Śro 19:51, 14 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Śro 19:50, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 100
Nie miała czasu rozglądać się po sali. Nie miała czasu podziwiać pięknych dekoracji i szwedzkiego stołu. Szybko podeszła do sceny, czując nerwowe gorąco na twarzy. Zaraz zagrasz przed całą szkołą. Nie denerwuj się, Anne. Przed chwilą doprowadziłaś przyjaciółkę do płaczu. Będzie tu twój prawdopodobny ojciec. Noe denerwuj się, do cholery! Mechanicznie podeszła do instrumentu z wyrazem bezbrzeżnego przerażenia na bladej twarzy. Dobrze, że miała gdzie usiąść. Przez to wszystko się nie rozśpiewała. Na szczęście w tyle stało pianiono, do którego miała się przesiąść przed "Mad World". Zagrała kilka dźwięków dla uspokojenia i wróciła do perkusji. Spojrzała na swoje drżące dłonie. Będzie dobrze. Musi. Jesteś ty i muzyka. Jesteście same.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jonathan Lawrence
Life is brutal
Dołączył: 29 Paź 2012
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Magic place Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Śro 19:54, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu Jonathana Lawrence'a
Wszedł pośpiesznie do sali, ale zatrzymał się przy drzwiach zapraszając gestem ręki uczniów do środka. Czemu ja to muszę robić?
- Zapraszam, zapraszam, zapraszam. - głos był ustawiony na jedno słowo.
Co chwilę urozmaicał powitanie, udając wampirzy atak. Spojrzał ze smutkiem na szwedzki stół. Głód chciał go odciągnąć od nieprzyjemnego obowiązku. Postanowił jednak być wciąż twardym.
- Zapraszam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:55, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 6.
Kiedy drzwi do sali otwarły się i uczniowie dostali pozwolenie na wejście, cały tłum wlał się "jedną falą do środka".
Gdybym tak podniosła nogi, to pewnie by mnie tu wnieśli.
Tabitha, a raczej Wednesday Addams, weszła rozglądając się po ogromnym pomieszczeniu z zachwytem małego dziecka, które pierwszy raz idzie na bal przebierańców.
Zauważyła panią dyrektor i alchemiczkę oraz Lizzy stojącą z gitarą w ręce.
A jednak się zdecydowali. Wspaniale!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christelle Rain
Początkujący
Dołączył: 02 Lis 2012
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 19:56, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 100.
Usłyszała gwar.
To tam.
Uspokoiła się. Była blisko, jednak za późno. Najwidoczniej wszyscy już byli w środku. Niepewnie popchnęła drzwi. Wszystkie spojrzenia utkwiły w niej.
Spiętych kręconych włosy, a w nich czarne pióra, koło ucha było ich najwięcej. Biała, wenecka maska z zakrzywionym dziobem. Czerwone usta. Koronkowa sukienka z trenem, długie czarne rękawiczki, pokryte takimi samymi piórami jakie miała wpięte we włosy. Dwie grube złote bransolety.
Tern wlókł się po podłodze, jednak nie to przyciągnęło największa uwagę. Skrzydła to zrobiły.
Elle miała skrzydła, przemycane do rąk niczym ptak, wykonane z piór. Wyglądała pięknie, niektórzy patrzyli z zachwytem. Była ptakiem, można było się domyśleć, że krukiem. Tak, zapewne była krukiem. Krukiem zerwanym z uwięzi.
Zapanowała cisza.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tate Harris
Uczeń stopnia I
Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Denver Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Śro 19:58, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 29
Wszedł na sale razem z Kaladrią u boku. Po przejściu przez próg od razu miał taki odruch by wyjść z pomieszczenia i wrócić do pokoju, jednak powstrzymał się przed tym. Tate, nie wariuj. Westchnął. Tyle ludzi w jednym miejscu. Wiedziałem, że tak będzie. Wymusił uśmiech na twarzy i spojrzał na dziewczynę bezradnym wzrokiem.
-No i co teraz? - zapytał szeptem w jej stronę. Jego wzrok zatrzymał się na chwilę na postaciach nauczycieli. Westchnął i przeszedł z dziewczyną wgłąb sali.
Ostatnio zmieniony przez Tate Harris dnia Śro 19:59, 14 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 19:59, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z Pokoju [13]
Rose oraz Charlie wbiegli do sali bankietowej, zachłystując się z wrażenia.
-To ja... to ja może pójdę zobaczyć lampiony. -westchnął oczarowany Charlie. Jednak dziewczyna już go nie słyszała. Z wielkimi oczyma podbiegła do szwedzkiego stołu, a pierwszą rzeczą jaką obok niego zobaczyła była... czekoladowa fontanna.
Zamoczyła palca w strumieniu, a następnie, po oblizaniu stanęła w kącie pomieszczenia.
Przypatrywała się scenie, na której grupka nastolatków przygotowywała się do występu. Chłopak wydawał się jej znajomy... Tak. To Mikes.
Kucnęła, dotykając swojego noża. Nie lubiła tłumów, a tak, z cząstką domu czuła się o wiele bezpieczniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikey Williams
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Śro 19:59, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 100
Mikey wszedł do sali z Anne. Dziewczyna od razu podeszła do perkusji. Chłopak odwzajemnił uśmiech, który posłała mu siostra.
- Dzięki, Lizzie. Ty też wyglądasz powalająco.
Wziął gitarę i razem z rudą weszli na scenę. Okularnik mrugnął do szatynki. Poprawił mikrofon, by mogła wygodnie śpiewać, drugi postawił koło Lizzie. Stanął na swoim miejscy na scenie. Pozostało im czekać, aż wicedyrektorka rozpocznie rok szkolny. A potem sala należała do nich. Mikey uśmiechnął się do siebie. Dostrzegł, że na twarzy Lizzie również gości uśmiech. Najwyraźniej znów myślimy o tym samym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 20:05, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Tabitha podeszła do sceny i zwróciła się do swoich znajomych.
Hej! Widzę, że Wam się udało! Coś czuję, że dzisiaj dacie czadu! - starała się przekrzyczeć tłum.
Wyglądacie nieziemsko! - uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Cieszyła się, że udało się całej trójce dostać na scenę, że dostali taką szansę.
Ja bym nie dala rady, stanąć przed cała szkołą.
Poczuła, że coś skręca się jej w żołądku.
Ostatnio zmieniony przez Tabitha Bishop dnia Śro 20:06, 14 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlie Merridew
Uczeń stopnia I
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 20:05, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 13
Świat wirował wokół Charliego, a on dał się prowadzić Rose. Wrażeń było zdecydowanie za dużo: zasychająca farba na policzkach, dotyk Rose na twarzy, dłoniach i ciągnięcie za rękaw, bieg, dotyk, kolory, hałas, głosy, dotyk, dotyk.
Zakręciło mu się w głowie. Poczuł chęć ukucnięcia sobie gdzieś w kącie, zasłonienia uszu i zaciśnięcia oczu.
-Rose?
Ale dziewczyna została już porwana przez tłum.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaladria Zidaya
Uczeń stopnia I
Dołączył: 03 Lis 2012
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Paryż, Francja Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 20:06, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
-No i co teraz?
- Nie mam pojęcia... - dziewczyna zrobiła spłoszoną minę. - Chyba mamy czekać na przemówienie wicedyrektorki.
Zrobiło jej się nie dobrze od tych wszystkich ozdób i dekoracji. Nienawidzę przepychu. Spod karbowanych włosów można było zauważyć trupio bladą twarz z szerokimi źrenicami i ustami wygiętymi w przerażeniu. Co się ze mną dzieje? Spojrzała na Tate'a. Również nie pasowała mu ta cała impreza.
- Będzie dobrze... - okłamywała samą siebie, kurczowo trzymając się przedramienia przyjaciela.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Śro 20:15, 14 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
-Rose.
Dziewczyna usłyszała jego głos. A czy czasem nie poszedł pooglądać lampiony? A może mi się to tylko wydawało...?
-Tu jestem Charlie! -krzyczała, podchodząc do zmieszanego chłopaka. Widząc jego minę, bardzo się zasmuciła.
-Chcesz wyjść... Posłuchaj: pomyśl sobie, że słyszysz swój ulubiony dźwięk. Może to ci pomoże. -uklękła jeszcze raz, tym razem blisko Charliego, po czym oglądała tłumy przepychające się w przejściu.
Jak dobrze, że jestem wcześniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|