|
|
Autor |
Wiadomość |
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 21:59, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rose targały co chwila sprzeczne komunikaty, wysyłane przez umysł.
-Zabij.
-Nie. Nie możesz!
-Och zamknijcie się. Przecież nie możecie zabierać biednemu dziecku klocków do zabawy, pók ich do końca nie ułoży.
No właśnie... Gdzie reszta moich zabawek? Pouciekaliście? Nie jest dobrze.
Rose na przemian wrzeszcząc i radośnie wykrzykując podniosła bezbronnego chłopaka za kark, po czym rzuciła go w kąt.
Usłyszała trzask.
-Ojej. Zabawka się popsuła. Trzeba poszukać innych.
Nagle kątem swojego przekrwawionego oka zauważyła parę młodych ludzi drżących pod kanapą.
Pieguska wyszczerzyła swoje mlecznobiałe zęby w uśmiechu, a po chwili zaczęła się skradać do źródła szeptów Mikes'a oraz Anne.
-Romantyczne spotkanie bez świec. I beze MNIE? To niedopuszczalne. -pisnęła, odrzucając do tyłu przerażonego okularnika.
-Nie posłuchałeś się mnie. Powinieneś dostać srogą karę za ten niegodziwy uczynek.
Oczy Rose błysnęły złowieszczo, a demoniczny żywioł dawno niekontrolowany przez nikogo z zebranych rozprzestrzenił się po całym pokoju.
-Choć do mnie. Narysuję Ci coś pięknego.
Szybkim zręcznym ruchem obezwładniła szatyna- a po chwili uderzyła go tak mocno, że ten stracił przytomność.
-Ładny jesteś.
Ale... szczerze mówiąc... Wolę buntowników.
Zgrabnie operując rękojeścią tępego noża wyrysowała chłopakowi krawy napis na przedramieniu.
Dead.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Pią 22:12, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Najpierw drżała przerażona, kiedy Rose rzuciła Frankiem, łamiąc mu napewno wiele kości, ale kiedy Mikey został wywleczony spod kanapy, nie wytrzymała. Przestała się bać, przestała czuć ból, cokolwiek, co miało związek z nią samą. Pieguska uderzyła okularnika tak mocno, że stracił przytomność, a kiedy przytknęła nóż do jego skóry Anne poderwała się na równe nogi.
- Zostaw go, wariatko! Skrzywdzisz go jeszcze raz, a pożałujesz! - wrzasnęła, zdejmując z nogi but i rzucając w dziewczynę, zmuszając ją, by się odwróciła. - Nie waż się go tknąć! Weź mnie, ale jego zostaw w spokoju!
Patrzyła wyzywająco na dziewczynę, a zdrowy rozsądek zaczął szeptać, że nie postąpiła właściwie. Rzeczywiście mogła zginąć. Ale nie obchodziło jej to. Pragnęła tylko bezpieczeństwa jedynej osoby, którą tak naprawdę kochała. Otarła rękawem swetra krew i łzy z twarzy. A później usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Pią 22:13, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gabriel Violet
Początkujący
Dołączył: 11 Gru 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 22:26, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
z: korytarz na parterze
Gabriel wędrując korytarzami, dotarł pod ogromne wiśniowe drzwi. Wisiała na nich tabliczka z liczbą której się nie spodziewał.
Sto, pudło. Może tutaj spytam się o drogę.
Delikatnie chwycił mosiężną klamkę, otwierając tym samym pomieszczenie. Szybko przeanalizował sytuację. W pokoju były cztery osoby, w tym dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Jedna z nich trzymała w ręce nóż. Nie zwracając na to szczególnej uwagi, zmęczony długim wychodzeniem na piętro postanowił dopiąć swego celu i zadać jakże ważne pytanie.
-Przepraszam, czy mógłbym spytać o drogę do pokoju 78? Chyba się zgubiłem.
Coś czuję że to nie skończy się dobrze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 22:32, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
-Królewna ratuje księcia.
Chyba pomyliły ci się bajki kochana.
Pieguska boleśnie odczuwając uderzenie częścią garderoby przestała się uśmiechać.
Chwyciła pewniej drewnianą rękojeść.
-Jeden. Wystarczy tylko jeden rzut.
Skupiła się na nieruchomym celu, który podrygiwał szlochając i wrzeszcząc jesnocześnie.
-Jeden. Wystarczy tylko jeden rzut.
Przełożyła ciężar broni, w tym samym momencie przygotowując się do szybkiego manewru. Nagle...
Trzask otwieranych drzwi. Dekoncentracja.
Śmiercionośny pocisk zboczył z obranego kursu, mijając szatynkę o milimetr utkwił w ścianie.
Sekunda. Milimetr. Oddech.
A było by po niej.
-A niech to szlag.
Wściekła dziewczyna utkwiła swe spojrzenie w nowo przybyłym gościu. Lustrowała go wzrokiem.
-Witaj. -uśmiechnęła się szyderczo, chwilę później łapiąc za długie włosy nieznajomego.
Jednym szarpnięciem wyrwała sporą część wraz z cebulkami, nie przejmując się przeszywającym krzykiem.
-To mi się podoba.
Ostatnio zmieniony przez Rose Willton dnia Pią 22:37, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Quinn McAdams
Never forget about the past
Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 22:42, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: Gabinet na poddaszu
Kobietą szargały emocje. Czuła w koniuszkach palców nasycenie energii – bardzo złej energii. Z przerażoną miną obserwowała jak jej przez wiele lat szkolony instynkt kierował ciałem. A gdzie? W stronę pokoju numer sto.
Wtedy ból, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła, uderzyła w jej mózg niczym kula do burzenia murów. Jej czaszkę zalał ogień i krew; zwijała się w agonii, próbując przypomnieć sobie wszystkie zasady opanowania przewodnika.
1. Broń siebie – nieprzewidywalność.
2. Broń innych – nieszczęście.
3. Niekontrolowane ruchy – obezwładnić.
4. Okaleczone ciało – uleczyć.
5. Pozwolić sobie na obezwładnienie myśli – śmierć gwarantowana.
Pamiętała przejrzyście, jak drżącą ręką jej mentorka zapisywała jasne zasady na zniszczonej tablicy. Przełknęła ślinę i stanęła przed drzwiami. Wiedziała, że to co tam zobaczy, nie będzie wcale ciekawe.
Pamiętaj, nie daj się.
Nieznajomy dziewczęcy płacz wyrwał ją z hipnozy. Jako iż drzwi były zatrzaśnięte, Quinn wywarzyła wrota, wbiegając do pokoju. Międzyczasie zsunęła szpilki z nóg – w tym momencie były kompletnie niepotrzebne.
Wiedziałam. Teraz myśl. Rose. Ma nóż… Okaleczy Cię? Trudno.
Ściskając długi, marynarski sznur w dłoni, podeszła pewnym krokiem do przewodniczki.
- Zostaw to. Powiedziałam, zostaw. – wskazała palcem na nóż w dłoni szatynki.
Szaleńczy śmiech. Kpina.
Sama tego chciałaś.
Bardzo krótki rozbieg, powalenie. Podniesienie dziewczyny, przystawienie do ściany.
- Przepraszam.
Szczęk zgniatanych kości rozniósł się po przepełnionym przerażeniem pomieszczeniu. Nauczycielka przestawiła kark Rose. Oczywiście, nie ukręcając głowy.
Cios w ramię. Silne dziewczę wykręciło bark swemu napastnikowi. Syknięcie spowodowane bólem wymalowało na twarzy Anne, czy Franka ogromne przerażenie.
Teraz atak czarownicy. Potężne kopnięcie w piszczel wywołało lawinę krzyku i skowytu wariatki. Owa napastniczka upadła znów na podłogę, zaciskając pięść na rękojeści broni.
Wybacz, to dla Twojego bezpieczeństwa. Nogę uratujesz, życia może i nie.
Uzdrowicielka szybko obezwładniła pół przytomną Willton. Sięgnęła po sznur, i chcąc nim obwiązać drobne ciało Rose, nie zrobiła podstawowego ruchu – zapomniała wyrwać nóż.
Szybki zamach, mocne pchnięcie. Ostrze broni zatopiło się w podbrzuszu Quinn, tworząc niewyobrażalną ranę i masę krwi wokół wszystkich. Krzyknęła zduszonym głosem, powstrzymując się od płaczu.
Nie pozwolę, zajączku… NIE POZWOLĘ.
Wyprostowała dłoń i zamaszystym ruchem trafiła prosto w cel – okolice skroni. Źrenice psychopatki rozszerzyły się momentalnie, a głowa opadła bezwiednie na posadzkę. Gdy McAdams miała pewność, co do powalenia uczennicy, pozwoliła sobie na upadek. Trzymając poraniony brzuch, wykrztusiła w stronę Anne:
- Idź po nauczyciela. Na pierwszy ogień zajmijcie się przewodniczką, zaraz się obudzi. Ja dam radę. To tylko krew, pamiętaj.
Oj tam, tylko się wykrwawię. Gdybym mogła, sama bym się uleczyła. Nie mam siły; nie mam potrzeby.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 22:55, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Podskakując wróciła do pokoju, jednak nikogo tam nie zastała. Zaalarmowana wyszła do sypialni Anne. Uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Przerażona zastygła w bezruchu. Frank i Mikes leżeli nieruchomo na podłodze. Żaden z nich nie wyglądał kwitnąco. Anne stała, dysząc ciężko. Wyglądała, jakby zamierzała rzucić się na drugą z obecnych w pokoju dziewczyn. Ta druga była rudowłosa. Zdecydowanie to nie Danielle. Więc kto?... Zaraz, ona chyba leżała u Tabi w pokoju... A Anne zwariowała. Nikt nie dostrzegł rudzielca kryjącego się w cieniu drzwi. Najpierw do pokoju wszedł jakiś chłopak, pytając o drogę do pokoju./ Nie mogę, sami popaprańcy w tej szkole. Uciekaj stąd, uciekaj! Potem do pokoju wpadła nauczycielka. Ouinn McAdams. Liz szeroko otwartymi oczami obserwowała wydarzenia odgrywające się w pokoju z prędkością światła. Otrząsnęła się dopiero, gdy nieznajoma ruda leżała nieprzytomna na podłodze, a McAdams obok niej. Liz, teraz nie wolno wpaść ci w panikę. Wbiegła do pokoju.
- Ja pobiegnę. Gdzieś pobiegnę... Do Blacka, dobra. Anne, zajmij się nimi, proszę - Liz, nie panikuj. Wybiegła z pokoju.
Do gabinetu Blacka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Pią 23:05, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Nóż Rose minął ją o centymetry. Omal nie zginęła. Tamta naprawdę chciała jej śmiarci. Nie mogła oddychać, poruszać się... Patrzyła jak Lizzie wybiega z pokoju. Jak z brzucha McAdams sączy się krew. Jak przedramię Mikey'a pokrywa się czerwienią, jak obaj chłopcy leżą bez ruchu. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła najpierw do Franka, sprawdzając jego puls. Żył. Na szczęście. Mikes także. Obwinęła mu rękę swetrem i podeszła do nauczycielki.
- Mogę jakoś pomóc, skoro Liz poszła? - zapytała. Odpowiedziała przecząco, więc szatynka przeciągnęła okularnika na kanapę. Pod wpływem adrenaliny człowiek nabywa nowych sił. To samo zrobiła z Frankiem, tylko jego pozostawiła na podłodze obok wersalki, nie chcąc uszkodzić mu kręgosłupa. Czekała. Na pomoc. Chłopak, który pojawił się niespodziewanie w ich pokoju nie wyglądał najlepiej, ale był przynajmniej przytomny.
- Mikey, obudź się - powiedziała Anne, dotykając twarzy chłopaka. Zero reakcji. Jej oczy wypełniły się łzami. Nie mogła go stracić. Nie umiałaby tego znieść. Nie, kiedy tak bardzo go pokochała.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Pią 23:33, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
-To znowu ty? Och, panno Quinn, co mi zrobisz tym razem? -kpiła pieguska, odwracając się do zdruzgotanej profesor.
-Na przykład to...
Walka nie trwała długo.
Po kilku minutach szaleńczej szamotaniny nieorzytomna Rose leżała wraz z wykrwawiającą się nauczycielką na posadzce.
W ostatnim przebłysku świadomości szepnęła:
-Nie zabijajcie. Tylko nie zabijajcie.
-Czyżby dopadły Cię wyżuty sumienia?
Krwistoczerwone oczy Rose zgasły.
W kąciku ust igrał uśmieszek.
Prawdziwa Rose jeszcze nie powróciła.
Prawdziwa Rose nie powróci już nigdy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Pią 23:50, 14 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: sypialnia Noah
Ledwo łapiąc oddech, wbiegł do pokoju. Ogarnięcie sytuacji zajęło mu mniej niż pół minuty. Zobaczył dwóch nieprzytomnych chłopaków, którzy wyglądali, jakby właśnie zakończyli ciężką bijatykę. Ładna brunetka klęczała przy jednym z nich, cicho szlochając. Rose leżała na podłodze, aktualnie nieprzytomna, zaraz obok jęczącej Quinn.
Podbiegł do przyjaciółki, nachylając się nad nią.
- Żyjesz? - zapytał, z autentycznym strachem w głosie. Spojrzał na powiększającą się plamę krwi na brzuchu i lekko pobladł, nie tracąc jednak resztek opanowania. Przypomniał sobie proste zaklęcie na zasklepianie ran. Nie był najlepszy w uzdrawianiu, ale to powinno wystarczyć na jakiś czas. Kątem oka cały czas zerkał na nieprzytomną rudowłosą, w razie konieczności nagłej obrony.
- Quinn. Quinn. Powiedz coś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 0:07, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu (konkretnie sypialni) Noah
Wpadła do pokoju chwile po profesorze. Anne klęczała przy Mikes'ie, Black przy McAdams. Liz osunęła się na podłogę obok Franka. Nie pozwolę ci odejść. Nie teraz, gdy wróciłeś. Nie teraz, gdy jesteś moją jedyną szansa na szczęście. Nie, gdy tak bardzo cie kocham... Pogłaskała go dłonią po zdrowym policzku. Na drugim miał poszarpaną ranę. Nie była w stanie stwierdzić, czy była ona głęboka. Ruda była roztrzęsiona jak nigdy dotąd. Liz, ale z wpadaniem w panikę jeszcze się wstrzymaj. Wiem! Ale się nie stosujesz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Quinn McAdams
Never forget about the past
Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 0:43, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Znany jej dobrze mężczyzna klęknął nad poranionym ciałem kobiety. Uśmiechnęła się ciepło, łapiąc dłoń przyjaciela; nie chciała przy nim okazywać swojego momentu słabości.
- Nie denerwuj się... Nie wstanie przez najbliższą godzinę. - wyszeptała, krztusząc się własną krwią. Zawsze pełne i różowe usta czarodziejki zbladły, a ciemnozielone tęczówki znikły za ogromnymi źrenicami. Poczuła ściskającą falę bólu, gdy Noah nieumiejętnie próbował zagoić ranę.
- Wiesz, że nie przeżyję, prawda? - zaśmiała się wesoło do bruneta.
Zaskakujące poczucie humoru, nie opuściło jej nawet teraz. - Muszę Ci coś powiedzieć. Coś, co kryję od bardzo dawna. Ale wątpię, żeby słowa to przekazały.
Mocny chwyt za ramię, przyciągnął Black'a bliżej twarzy uzdrowicielki. Kobieta poczuła niespokojny oddech Noah na karku; mięśnie napięły się jej z podekscytowania, a rzęsy mimowolnie uwodzicielko zatrzepotały. W końcu nadeszło to, czego nikt się nie spodziewał. Quinn delikatnie, aczkolwiek z całym piętrzącym się uczuciem zbieranym przez długie lata, złożyła pocałunek na jego ustach.
Rozluźniła uścisk. Bezwiedne ciało opadło w ramiona nauczyciela.
- Teraz mogę umierać. - wyszeptała, z uśmiechem na twarzy.
Po chwili zamknęła powoli oczy, czując dalej pulsującą ranę. Nawet nie spostrzegła, kiedy w plamie krwi i potu, straciła przytomność.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tabitha Bishop
Uczeń stopnia II
Dołączył: 04 Lis 2012
Posty: 634
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Holandia Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 0:55, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z pokoju 6.
Nie mogąc znaleźć pani Fireness, Tabitha zawróciła w stronę pokoi. Miała nadzieję, że znajdzie kogoś, kto jej pomoże. Dotarła do swojego pokoju i zobaczyła w nim puste łóżko.
- Rose... to nie możliwe... - szepnęła.
Słaniając się na nogach z wycieńczenia, ruszyła w górę schodów. Zauważyła otwarte na oścież drzwi do pokoju 100.
Wpierając się na framudze, przystanęła, by zobaczyć co się stało.
Zauważyła Mikeya i Anne, Lizzie i nieprzytomnego Franka oraz Rose leżącą na ziemi. Wtedy jej serce zamarło.
Na podłodze siedział Noah z Quinn w ramionach. Całowali się...
To nie może być prawda...
Świat zawirował w jej głowie. Odwróciła się i ile sił w nogach zaczęła zbiegać po schodach.
To tylko jakiś koszmar...
Biegła korytarzem, co chwilę przystając i wspierając się o mur. Chciała uciec jak najdalej od tego, co zobaczyła.
Ufałam ci... kochałam... - biła się z myślami.
Wycieńczona, od niesamowitego bólu i utraty krwi, zostawiając czerwone smugi na ścianach korytarza, wybiegła na dwór.
Na dziedziniec przed szkołą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 1:18, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Nie gadaj pierdół - warknął, słysząc uwagę nauczycielki odnośnie jej rychłej śmierci. - Wychodziłaś już z gorszych tarapatów.
Pochylił się, żeby znów spróbować zasklepić ranę, kiedy nagle został pociągnięty w dół i obdarzony pocałunkiem.
Znieruchomiał.
Gest Quinn kompletnie go zaskoczył.
Była jego przyjaciółką, traktował ją jak siostrę. Nie żeby kiedyś nie przeszło mu przez myśl... Ale to było lata temu. Zamrugał szybko powiekami, starając się zrozumieć, co właśnie się stało, kiedy usłyszał kroki przy drzwiach.
Podniósł głowę tylko po to, żeby zobaczyć fragment brązowych włosów, znikających za framugą.
Tabitha.
Zaklął głośno, kiedy dotarło do niego, jak zapewne zinterpretowała sytuację w pokoju. W pierwszym odruchu poderwał się z ziemi, żeby za nią pobiec, jednak szybkie spojrzenie na masakrę dookoła przekonało go o nierozsądności tego pomysłu. Nie mógł zostawić umierającej Quinn. Nie, kiedy tuż obok leżała Rose, mogąca w każdej chwili się obudzić.
Uklęknął z powrotem przy nauczycielce, tym razem skupiając całą moc na zaklęciu uzdrawiającym. Nie zadziałało idealnie, ale rana przestała krwawić. - Lizzie - zwrócił się do jedynej osoby w pokoju, która zdawała się myśleć w miarę trzeźwo. - Chciałbym, żebyś została z profesor McAdams. Niech Anne ci pomoże w razie potrzeby. Pilnujcie, żeby rana nie zaczęła ponownie krwawić. Jeśli dacie radę, zabierzcie ją do pielęgniarki. - Zerknął w stronę dwóch nieprzytomnych chłopców. - Z nimi powinno być wszystko w porządku, są tylko ogłuszeni. A co do Rose... - Użył mocy, żeby wytworzyć kilka magicznych sznurów, które oplotły pieguskę. - To powinno powstrzymać ją na najbliższych kilka godzin, nawet jeśli by się obudziła. Ja wrócę tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.
Wstał z podłogi, nawiedzany przez koleją falę zawrotów głowy. Dawno nie czuł się tak wykończony. Wyszedł na korytarz przez drzwi, które dawno wypadły z zawiasów. Na widok śladów krwi na ścianach i podłodze o mało nie zemdlał.
Musiał znaleźć Tabithę.
Do: dziedziniec przed szkołą
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 1:38, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Zdziwiona obserwowała profesorów. Nie ogarniała sytuacji, ale postanowiła nie zastanawiać się nad tym głębiej.
- Lizzie - Black zwrócił się do Williamsówny. - Chciałbym, żebyś została z profesor McAdams. Niech Anne ci pomoże w razie potrzeby. Pilnujcie, żeby rana nie zaczęła ponownie krwawić. Jeśli dacie radę, zabierzcie ją do pielęgniarki. Z nimi powinno być wszystko w porządku, są tylko ogłuszeni.
- Profesorze, oni maja rany cięte, poza tym obaj zostali z dużą siłą rzuceni o podłogę, a Frank dodatkowo wylądował na ścianie. Jest połamany!
Nauczyciel jednak zdążył już wyjść. No świetnie.
- Annie, lepiej z nimi zostań. A jeśli Rose się obudzi albo stanie się cokolwiek, co cię zaniepokoi, krzycz. Byle głośno.
Ruda pocałowała Franka w czoło i wstała. Podeszła do McAdams i podniosła ja delikatnie. Wyniosła ją z pokoju, kierując się do gabinetu pielęgniarki.
Do gabinetu pielęgniarki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 11:53, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Co tu się dzieje? - zapytała samą siebie. Black wybiegł za Tabithą, Lizzie wyniosła McAdams, nieznajomy chłopak siedział bez słowa pod ścianą, a Rose leżała skrępowana na podłodze. Frank oddychał dosyć równo, choć miał odrobinę przyspieszony puls i złamaną lewą rękę. Tyle udało jej się stwierdzić. Otarła łzy. Była jedyną, zdolną zrobić cokolwiek osobą w pomieszczeniu.
- Mikey, proszę. Wiem, że mnie słyszysz... - szepnęła do chłopaka bez przekonania. Kiedy jego powieki uniosły się, ukazując znajome, brązowe tęczówki szatynka omal nie pisnęła z radości.
- Tak się bałam... Ale to teraz nieważne, nie ruszaj się. Leż po prostu. Poczekamy na kogoś. Ktoś musi do nas przyjść. Jak się czujesz? Co cię boli? Dlaczego trafiliśmy do domu wariatów? Nasz pokój wygląda jak pobojowisko. Nie, to nieważne, ważne że jesteś przytomny. Kocham cię - powiedziała jednym tchem. Pocałowała go w czoło, powstrzymując się od płaczu. Udało się. Anne pierwszy raz w życiu chociaż częściowo panowała nad sobą w kryzysowej sytuacji, choć przeczyło temu gadanie bez ładu i składu. A Tab i Blacka chyba coś łączy... Nie, nie teraz, dziewczyno. To zdecydowanie zły temat do rozmyślań. Wzięla kilka głębokich wdechów czując, jak jej serce powoli się uspokaja. Nadal drżała, lecz była już w stanie skupić wzrok, a pulsowanie w skroniach odrobinę zelżało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|