|
|
Autor |
Wiadomość |
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 12:25, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z gabinetu pielęgniarki
Im dłużej szła korytarzem, tym szła szybciej. Niepokój przeważał zmęczenie. Po schodach już biegła. Z pełną prędkością wpadła do pokoju, hamując gwałtownie tuż za drzwiami. Na szczęście sytuacja była opanowana. I...
- Mikey... Obudziłeś się!
Podeszła do brata i pogłaskała go po głowie. Popatrzyła na Anne.
- Jak się czujesz?
Przeniosła się na podłogę obok Franka. Wciąż był nieprzytomny, a z rany na policzku sączyła się krew. I to dość obficie. Ruda, znów nie zastanawiając się długo, zdjęła koszulkę, zwinęła ją i przyłożyła do rozcięcia, chcąc zatamować krew. Starała się powstrzymać łzy napływające do jej oczu. Liz... Tak, wiem! Nie panikuj!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 13:16, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej apteczkę. Rzuciła Lizzie luźną koszulkę, a z apteczki wyjęła bandaż, wodę utlenioną i jałowe gaziki. Podeszła do Franka i delikatnie odsunęła od jego twarzy dłoń przyjaciółki. Rana nie wyglądała za dobrze, ale Anne zacisnęła zęby i zabrała się za zakładanie opatrunku. Wyszedł całkiem profesjonalnie. Walacyjny kurs pierwszej pomocy na coś się przydał. Następnie odwróciła się w kierunku Mikesa i odwinęła z jego przedramienia brązowy sweter.
-Come morning light
You and I'll be safe
And sound... - zanuciła cicho, niemal bezwiednie, przytykając gazę do rany. Chłopak skrzywił się z bólu.
- Przepraszam, inaczej nie mogę - wyszeptała, głęboko zdziwiona własnym spokojem. Obwinęła rękę bandażem, po czym zabrała się za pomoc nieznajomemu długowłosemu. Ten jednak pokręcił głową, więc rzuciła mu tylko trochę środków opartunkowych. Była wdzięczna swojej gospodyni za uzupełnienie jej bagażu przed wyjazdem. Sprawdziła stan swojego nosa, ale ten nie był na szczęście złamany. Otarła ostatnie ślady krwi i wróciła do przyjaciół. Przytuliła do siebie Lizzie.
- Nie martw się, pomogą mu - powiedziała cicho do ucha rudej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 13:26, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Obserwowała spokojne i pewne ruchy Anne. A czy jeśli teraz ona jest tu najrozsądniejsza, mogę już wpaść w panikę, czarną rozpacz i co tam jeszcze mi wpadnie do głowy? Jeśli musisz... Wiesz, potem jest mi jakoś lepiej.
- Dziękuję - wychrypiała. Szatynka przytuliła ją.
- Nie martw się, pomogą mu.
- Wiem - wyszeptała ledwo słyszalnie. - Ale i tak się boję. Bardzo się boję... - łzy bezgłośnie płynęły po bladych policzkach rudej, a jej głos się załamał. Pokręciła głową. Nie była w stanie mówić. Tak bardzo go kocham, jest całym moim światem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 13:53, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rwący ból rozprzestrzeniał się po dygocącym ciele szybko i skutecznie.
Noga. Otwarte złamanie. Kark. Plecy. Ręka. Policzek. Palce. Oczy. Źrenice. Dusza...
Gdyby tylko pieguska miała by w sobie tyle siły, zawyłaby niczym ranione zwierzę.
Ale nie miała...
Potrafiła jedynie tępo wpatrywać się w beżową ścianę, z której co chwila skapywała strużka krwi.
Ta zaś zbierała się przy rogu pokoju, tworząc coraz większe plamy.
Rose nie wiedziała czy ona tak krwawi, czy może nie. Nie miała pojęcia nawet jak znalazła się w pokoju szatynki.
Nie widziała.
Nie słyszała.
Ale za to czuła.
Potworny ból wnikał do jej umysłu, powodując drgawki na całym ciele.
Osłabione serce bezbronnej pieguski zabiło kilka razy, by nagle i niespodziewanie zamiknąć na wieki.
Ale to nie koniec, prawda?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 14:00, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Nagle przypomniała sobie o jeszcze jednej, leżącej w kącie osobie. Rose. Jej niedoszła zabójczyni. Ale wiedziała, że nie mogła dać jej umrzeć, wiedziała, że dziewczyna nie była sobą. Podeszła do niej przerażona. Pieguska otworzyła na chwilę oczy by znów je zamknąć. Opatrzyła jej największe rany, by wreszcie zorientować się, że po chwili jej serce przestało bić.
- Nie rób mi tego, nie umieraj, błagam, nie przy mnie, boję się zmarłych, Rose, wiem, że tam jesteś. Słuchaj. Masz. Nie. Umierać! - plotła bez sensu szatynka, zaczynając resuscytację. Miała wielką nadzieję, że ktoś się zjawi, bo nie miała na tyle siły, żeby długo wytrzymać. A przecież to od niej się zaczęło, prawda? To Anne została zaatakowana pierwsza. Uczyli cię tego, musisz ją uratować. Choćby zrobiła ci największą krzywdę. Nie masz wyboru. Zacisnęła zęby, starając się nie poddawać zmęczeniu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 15:05, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: gabinet pielęgniarki
Wciąż roztrzęsiony po kłótni z Quinn, wszedł do pokoju bez pukania. Nie było zresztą czasu na takie ceregiele. Jeden rzut oka na znajdujące się na podłodze uczennice, i już wiedział, że sytuacja znów wymykała się spod kontroli.
W pokoju znajdowało się sześć osób. Ale tylko pięć serc wygrywało równy rytm.
Podbiegł do Rose, przyklękając obok spanikowanej Anne.
- Co się stało? - zapytał głupio, natychmiast czując ochotę, żeby palnąć się dłonią w czoło. Już miał zamiar odsunąć szatynkę od nieprzytomnej dziewczyny i samemu zająć się reanimacją, kiedy rozległ się cichy, ledwie słyszalny dźwięk wracającego do pracy serca. Odetchnął z ulgą, po czym dla pewności przyłożył rudowłosej dwa palce do szyi, sprawdzając puls. Był słaby, ale wyczuwalny.
- Co z resztą? - zapytał, zwracając się z powrotem do szatynki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 15:15, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Kiedy zobaczyła przy drzwiach Blacka, po raz kolejny tego dnia nie wytrzymała.
- Co się stało?! Szaleniec z nożem, to się stało! A pan... Jest pan skrajnie nieodpowiedzialny! Rozumiem, że pobiegł pan za Tabi, ale, do cholery, ta dziewczyna się wykrwawia, Frank leży nieprzytomny z pociętym policzkiem, połamany nie wiem w ilu miejscach, Mikes też jest ranny, dopiero odzyskał przytomność do tego nie wiem, co z jego głową, Lizzie się załamuje, a ten chłopak ma wyrwaną połowę włosów! Nie, po co wracać szybciej?! Lepiej zostawić uczniów, znających w najlepszym wypadku po pięć zaklęć samym sobie! Nie wspominając już o tym, że wszyscy niemal spojrzeluśmy śmierci w twarz! Niech pan zrozumie, że się nie rozpięciorzę i nie pomogę wszystkim! - wrzeszczała, wlepiając spojrzenie w nauczyciela. Tak, Anne, to na tyle spokoju. Ale przynajmniej nie panikujesz, jakiś plus. A jak dostanę szlaban? - zapiszczał cienki głosik w jej głowie. - Wolę szlaban niż ratowanie wszystkich po kolei. A następnie z ulgą stwierdziła, że serce Rose podjęło pracę.
- Chyba dobrze panu wyjaśniłam, co z resztą. Względnie opatrzeni, ale nie jestem lekarzem - warknęła, opierając się o ścianę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 15:32, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Rose nieprzytomnym wzrokiem obserwowała poczynania Annie, czując jak jej ciało powoli do niej powraca.
-Miałaś rację. To jeszcze nie koniec.
Odchyliła krwawiącą rękę do przodu, łapiąc przerażoną szatynkę za nadgarstek.
-Nie odchodź.
Ociężale odwróciła głowę, która z każdą kolejną sekundą robiła się coraz cięższa.
-Zupełnie jakby nie potrafiła pomieścić tylu uczuć. Dziwne.
Wpatrzyła swoje głębokie oczy, nadal lekko zaczerwienione i przekrwione w sylwetkę profesora. Błagała. Tylko o co?
-O szybką śmierć. Tak. To było by najlepsze rozwiązanie. Szybką. Bezbolesną.
Jak na zawołanie syknęła z przeraźliwego bólu, wlewającego się jej do ciała potężnymi falami.
Zacisnęła mocniej drobną rękę Anne, wbijając swoje długie paznokcie w jej ciało. Z łatwością przebiła skórę- po cbwili dotarła do krwi, która zalewała swym ciepłem dłonie złączone w uścisku.
-Panie... Black. Profes... -bełkotała bez ładu i składu.
-Do Abi... Abigail. Fireness.
Powtórnie zwinęła się w kłębek. Tym razem błagała cały świat.
-Niech ten ból się już skończy. Nie dam rady. Nie mogę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 15:46, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Wysłuchał monologu dziewczyny z rozchylonymi w geście zdziwienia ustami. Do tej pory sądził, że ma do czynienia z cichą, niepozorną nastolatką. Zaczekał aż zrobi przerwę na złapanie oddechu i natychmiast jej przerwał.
- Anne, Anne, uspokój się proszę - powiedział, potrząsając ją lekko za ramiona. - Rozumiem, że jesteś zła. Przepraszam, że zostawiłem was samych z tym wszystkim, ale też jestem tylko człowiekiem, a Tabitha była poważnie ranna.
Znów ogarnął wzrokiem pokój, zatrzymując go na znieruchomiałej Lizzie.
- Czy ona będzie w stanie nam pomóc? - zapytał szatynki, wskazując głową na rudowłosą. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Kątem oka zauważył poruszenie. To Rose, ocknąwszy się z letargu, chwyciła koleżankę na rękę, wbijając w nią paznokcie. Patrzyła jednak prosto na niego.
- Panie... Black. Profes... Do Abi... Abigail. Fireness.
Jej słowa były urywane i ledwo zrozumiałe. Noah chwycił jej dłoń, odciągając ją od uwięzionego w silnym uścisku nadgarstka Anne. Spojrzał zdezorientowany na szatynkę.
- Chyba faktycznie powinienem zabrać ją do Abigail. Ale nie chcę znów zostawić cię samej.
Bił się z myślami, licząc na to, że ktoś wpadnie na jakieś cudowne rozwiązanie. Gdzie do cholery był Thomas i inni nauczyciele?
Ostatnio zmieniony przez Noah Black dnia Sob 15:46, 15 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anne Moonstar
Uczeń stopnia II
Dołączył: 22 Paź 2012
Posty: 623
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Przedmieścia Londynu
|
Wysłany: Sob 16:08, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
- Jestem bardzo spokojna. Rozumiem, że Tab była ranna, ale zostawił mnie nas pan praktycznie samych z małym szpitalem i jedną apteczką. Mniejsza o to, mogę pokrzyczeć innym razem. Teraz trzeba się nimi wszystkimi zająć - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy w momencie, w którym Rose obudziła się wbiła jej paznokcie w nadgarstek. Syknęła z bólu zanim profesor oswobodził jej rękę z uścisku. Dziewczyna coś mówiła, prosiła, żeby zabrać ją do wicedyrektorki. Z jednej strony wolałaby tę opcję, ale to oznaczało zostanie niemal samemu w "tabunem" poszkodowanych na różne sposoby ludzi.
- Lizzie chyba jest teraz w stanie tylko oddychać. Zostanę. Ale musi pan szybko wrócić - powiedziała, podchodząc do przyjaciół. Pod ścianą nadal siedziała chłopak. Chłopak, dzięki któremu żyła. Właściwie, gdyby nie wszedł wtedy do pokoju... Wolała o tym nie myśleć.
- I potrzebujemy pomocy. Frank mocno krwawi i jest nieprzytomny. Mikey też nie jest w najlepszym stanie. - Zarknęła na szatyna. Miał otwarte oczy, ale nadal nie odezwał się ani słowem. Wydawał się jakiś inny niż zwykle. Nie wszyscy lądują z nożem w ręce, Anne.
Ostatnio zmieniony przez Anne Moonstar dnia Sob 16:11, 15 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Quinn McAdams
Never forget about the past
Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 18:40, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Z: Gabinet Quinn
Wmaszerowała do pokoju z lekko przerażoną miną. Nie wiedziała, czego może się tam spodziewać; ranni byli na pewno, lecz obawiała się najgorszego potoczenia sprawy. Pchnęła mocnej drzwi, a dokładniej pozostałości po nich - niestety, ale wcześniejsza interwencja Quinn przyniosła też i szkody.
Skłoniła się w stronę reszty towarzystwa, kompletnie ignorując reakcję Noah. Postawiła torbę na podłodze i dźwięcznym głosem spytała:
-Z którym jest najgorzej?
Anne wskazała drżącym palcem na Franka; nie do końca wiedziała co kobieta ma zamiar zrobić.
Quinn podeszła bezszelestnie do chłopaka, oglądając go dokładnie. Rozpięła mu bluzę, badając całe ciało. Po pokoju rozniósł się odgłos przestawianych kości; szatyn wydał ciche jęknięcie, dalej nie odzyskując przytomności.
- Już, spokojnie. Wiem, że boli, przepraszam... - szeptała do nastolatka głosem przepełnionym troski i miłości.
Wstała i udała się do przytomnego Mikes'a. Widząc kątem oka zdenerwowanie dziewczyny obok, wyszeptała w jej kierunku:
- Pomogę mu. Proszę, uwierz mi; jestem uzdrowicielką.
Szatynka skinęła głową w geście zrozumienia, dalej obserwując każdy, nawet najmniejszy ruch czarodziejki.
- Nie jest z Tobą aż tak źle. Wstrząśnienie mózgu, zawroty głowy. Ach, no i siny bark... Coś na to poradzę. - uśmiechnęła się ciepło do okularnika. Zabrała maść z podręcznego bagażu i posmarowała nim obolałe ramię. Przetarła dłonią po policzku chłopaka, uśmiechając się ciepło.
Lizzie nic się nie odezwała, co wzbudziło pewne wątpliwości kobiety.
- Liz? Lizzie..? Odezwij się, słońce.
Cisza.
Quinn podeszła do Anne i niemalże wyszeptała:
- Mikes jest lekko poobijany, nie jest źle. Masz tu maść i tabletki; pilnuj go, aby je brał. Lizzie jest w szoku, ale to normalne. Natomiast Frankie... - spojrzała smutnym wzrokiem w oczy zdezorientowanej szatynki - Śpiączka. Kości i wnętrzności ma uleczone, lecz sam organizm nie do końca się zregenerował. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo, złotko.
Usiadła na brzegu pobliskiego łóżka, zakrywając twarz dłońmi. Bóle podbrzusza powróciły w podwojonej sile, tworząc zawroty głowy, czy nudności.
- Willton powinna za chwilę się w pełni obudzić. Spokojnie, to już będzie tamta Rose. - zapewniła przerażoną nastolatkę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noah Black
Somewhere between dirty and clean
Dołączył: 01 Paź 2012
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarodziej
|
Wysłany: Sob 18:49, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Otworzył usta, chcąc odpowiedzieć dziewczynie, kiedy usłyszał nad sobą skrzypnięcie otwieranych drzwi. Poderwał głowę, i ku swojemu zdumieniu zobaczył Quinn. O dziwo prezentowała się całkiem nieźle, do łask wróciły nawet niebotycznie wysokie szpilki. Spodziewał się, że coś do niego powie, ale kobieta najwidoczniej postanowiła traktować go jak powietrze.
W milczeniu przyglądał się jej cichemu obchodowi po pokoju, a w głębi ducha zaczął zazdrościć opanowania. Kiedy skończyła, usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach.
- Willton powinna za chwilę się w pełni obudzić. Spokojnie, to już będzie tamta Rose - powiedziała uspokajającym tonem. To wyrwało mężczyznę z zamyślenia. Wstał z podłogi, otrzepując dżinsy z niewidzialnych paprochów, jakby celowo przeciągając chwilę milczenia.
- Powiedziała, żeby zabrać ją do Abigail... Miałem zamiar... Ale skoro twierdzisz, że się obudzi. - Jego zdania nie miały ani ładu, ani składu. Mruknął coś pod nosem, przeklinając samego siebie. - A ty jak się czujesz? - dodał w końcu, patrząc na Quinn z autentyczną troską. Kłócili się czy nie, wciąż się o nią martwił.
Ostatnio zmieniony przez Noah Black dnia Sob 18:50, 15 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Quinn McAdams
Never forget about the past
Dołączył: 07 Gru 2012
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 19:07, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
-A ty jak się czujesz?
Czyli jednak się troszczy.
- Dobrze. - skłamała, nie chcąc przybijać swoim stanem innych. - Musiałam jedynie znów sama się zszyć, bo Luiza zrobiła to strasznie nieumiejętnie. Mam jeszcze krwotoki, lecz wystarczająco zatamowane, abym mogła tu przyjść i pomóc.
Pogadaj do siebie, poużalaj się. Przecież to i tak nic nie znacząca paplanina.
Kątem oka spostrzegła, że Rose coraz bardziej się niespokojnie wierci i budzi. McAdams podeszła do Willton, gładząc ją po głowie.
- Obudź się, kochanie. Wiem, boli, ale przestanie.
Posadziła ją, opierając plecy o ścianę. Przebadała dziewczę, tu i ówdzie pomagając sobie magią.
- Tak czy siak, kurs do Abigail jest konieczny. Musicie zadecydować, co z tą kruszyną zrobić. - mówiła do Noah, nie odrywając wzroku od ran przewodniczki.
Będzie już dobrze. Zobaczysz.
Wstała i nieznacznie uśmiechnęła się do przyjaciela. Przestawiła kark, tworząc głuchy odgłos przestawiania kości w pokoju.
- Nie denerwujcie się już tak. Frankiego zabiorę do gabinetu McLerry i będzie zdrowy. Spokojnie.
Kogo Ty oszukujesz? Zaatakowała ich psychopatka z nożem, a Ty ich uspokajasz?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose Willton
Seems a bit dead
Dołączył: 23 Paź 2012
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wirrawie Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 19:28, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
-Kochanie... Wystarczy leniuchowania. Pora wstawać. -szept płomiennorudej pieścił obolałe ciało pieguski, na którym pozostawały już plamy zakrzepniętej krwi.
-Wiem. Ale nie dam rady.
-Musisz. Nie masz innego wyjścia.
Wreszcie puściła zakrwawioną rękę szatynki. Przyglądała się teraz trzem par oczu- przerażonej Anne, skoncentrowanego Blacka oraz... Quinn?
-Co ona tu robi?
Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, a następnie skupiła całą swoją siłę by powstać z podłogi.
I to był wielki błąd.
Rwący ból, rozchodzący się aż po koniuszki palców uniemożliwił jakikolwiek, choćby najmniejszy ruch. Blokada kończyn spowodowała, że pieguska powtórnie runęła na zakrwawioną ziemię.
-Nic... Nic mi nie jest. -wybełkotała niewyraźnie, starając się przekonać zebranych o prawidłowości wcześniej wypowiedzianego zdania.
-Szkoda tylko, że nikt mi nie wierzy...
Gwałtownie obróciła się na brzuch i w takiej pozycji... zamarła z wrażenia. I to dosłownie.
Krwistoczerwone plamy zdobiły każdy, najmniejszy kącik pokoju, czyniąc go przerażającym i odrażającym zarazem. Na brudnej podłodze leżałały nieruchome ciała z ustami wykrzywionymi w nienaturalnym grymasie. To nie był zwykły pokój uczniów szkoły z internatem. To było istne piekło.
-Trafiłam do wariatkowa!
-Czy mógłby ktoś mi wytłumaczyć co się tutaj działo?! -pisnęła z niepewnością wymalowaną na jej poranionej twarzy.
Wiedziała co tu zaszło.
A przynajmniej się domyślała.
-To ty rozpętałaś piekło. Ogień buchnął, a niekontrolowana iskierka rozprzestrzeniła się po pomieszczeniu. Tego już nie zatrzymasz. Tego już nie cofniesz...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lizzie Williams
Uczeń stopnia II
Dołączył: 24 Paź 2012
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Londyn Płeć: Czarownica
|
Wysłany: Sob 20:52, 15 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
W pełni dotarło do niej to, co się stało w tym pokoju. W jej pokoju. Przestała reagować. Pochłonęły ją ponure wizje świata bez Franka. Jak przez mgłę widziała krzątających się po pokoju ludzi; ich głosy zlewały się w jeden, nieustający szum. Słyszała, jak mówią jej imię, ale tak, jakby była pod wodą. Przez otaczający ją kokon szoku i niedowierzania przebiły się tylko dwa słowa: "Frankie" i "śpiączka". Frankie... śpiączka... Frank zapadł w śpiączkę... Frank... Zrobiło jej się ciemno przed oczami,a w uszach zaczęło szumieć jeszcze bardziej.
Dziewczyna osunęła się na ziemię.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|